piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 35 - Bal

Justine z bijącym sercem spojrzała zza przyciemniajej szyby na miejsce w którym sie znaleźli.
Otaczał ich dosłownie TŁUM fotoreporterów, a światła fleszy oślepiały ją z każdej strony...
Nie wiedziała czy podoła, czy da radę.
Z zamyślenia wyrwał ją Ross, który mocniej ścisnął jej dłoń i szepnął:
- Dasz radę maleńka, nic się nie bój, to tylko LUDZIE, nie zjedzą cię
- Łatwo Ci mówić - odparła dziewczyna, spoglądając na przepychających się fotoreporterów, z których każdy chciał być jak nabliżej ich limuzyny.
Justine nawet nie zauważyła momentu w którym Ross był już na zewnątrz i otworzył przed nią drzwi, niemal siłą wyciągając z bezpiecznego wnętrza limuzyny, na pastwę paparazzich...
- O Boże... - jęknęła dziewczyna, osłaniając oczy od błysków fleszy.
- Ross ! Ross tutaj!
- TUTAJ!
- HALO ROSS! - krzyczeli fotoreporterzy.
Chłopak objął Justine w talii i zaczęli pozować na tle ścianki prezentujacej loga różnych firm.
W pewnym momencie przytulił ją mocno i pocałował, na co wszyscy paparazzi zaczęli klasakć i gwizdać z uznaniem, prosząc o jeszcze. Każdy z nich chciał zrobić jak najlepsze zdjęcia.
Justine odbierała to wszystko jak zza szklanej ściany, czuła się lekko skołowana i nie do końca docierało do niej to co się dzieje.
Nie zauważyła nawet, że dołączyli do nich Riker, Rydel, Rocku i Ell.
- Hej Justine, ślicznie wyglądasz ! - powiedziała Rydel przytulając ją.
- Oh dziękuję - dziewczyna odwzajemniła uścisk - Ty również - powiedziała, patrząc na jej śliczną różową sukienkę.
- Fiu fiu, ale laska - skwitował Riker obrzucajac Justine spojrzeniem od stóp do głów, zatrzymując się nieco dłużej na jej piersiach.
- Hej ! To już niemal obmacywanie ! - zaśmiał się Ross, dając sójkę w bok bratu i udając że osłania Justine przed jego spojrzeniem.
- Hej czy to jest Selena Gomez? - spytała Justine, patrząc na śliczną brunetkę, idącą w ramię w ramię z wysoką blondynką.
- Tak.. i Taylor Swift - odparła Rydel.
- O Boże... - Justine rozejrzała się wokoło i dopiero teraz zaczęło docierać do niej gdzie jest.
- O matko a to... to jest... nie wierzę...
- Tak to jest Nick Jonas.
- I Joe... i KEVIN! O Boże! - prawie pisnęła Justine..
- Hej mam być zazdrosny? - spytał Ross.
- Yyy nie... nie nie... ja poprostu... UWIELBIAM GO.. eee ICH!
- Hej... nie pójdziesz do nich! - zachichotał Ross.
- Daj spokój, przypilnuję jej ! - zasmiała się Rydel i pociagnęła koleżankę w stronę stojących nieopodaj Jonasów.
- O Boże... ale co ja im niby powiem? - pytała spanikowana Justine.
- Przedstawisz się grzecznie i zrobisz sobie selfie - Rydel wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Ale... ale
- No nie mów że się boisz
- Boję się...
- Ale czemu, przecież ich uwielbiasz?
- Tak, ale... nie wiem..
Ale było już za późno bo dziewczyny stanęły na przeciwko Jonasów.
- O cześć! - powiedział na ich widok Joe.
- Cześć ! - zachichotała Rydel - moja koleżanka jest waszą wielką fanką - dodała widząc że Justine nie jest w stanie wydusić z siebie słowa i stoi oniemiała, patrząc na Kevina jak sroka w gnat - No dalej Justine, halo tu ziemia?!
- Cześć Justine - odparł Joe z rozbrajającym uśmiechem, a następnie podał jej dłoń.
- Czeeeść, o mój Boże uwielbiam Was! - wydusiła z siebie dziewczyna - cześć Joe, cześć Nick... cześć... KEVIN! - mówiąc to rzuciła sie spontanicznie w ramiona rozbawionego Kevina Jonasa.
- Hola hola... on ma żonę! - zaśmiał się Joe.
- A ona chłopaka - Rydel puściła oko do Joe'go.
- Ooo szkoda - posmutniał Joe - ale nie ma takiego wagonika którego nie można odczepić... - dodał.
- Oj nie! Ona jest z moim bratem i nikt jej nie odczepi ! - zachichotała Rydel
- Ooo dziewczyna Rossa? No ładnie... 
- Czy ja... czy ja mogę sobie z Wami zrobić zdjęcie? - spytała w końcu Justine odklejając się od Kevina.
- No jasne ! - odparł Nick.
Jonasi objęli Justine, a Rydel zrobiła im kilka zdjęć.
- Hmm... a teraz selfie! - powiedział Joe.
Wszyscy ustawili się razem a Jonas zrobił im wspólne zdjęcie.
- Okej musimy spadać ! - powiedziała Rydel, łapiąc spojrzenie Ella, który przyglądał się jej i Joe'owi.
- A co, Twój lovelas zazdrosny? - spytał Joe.
- Powiedzmy... - odparła Rydel, ciągnąc za sobą Justine, która żartowała o czymś z Kevinem.
- Wpadnijcie po gali na imprezkę! - zawołał za nimi Kevin.
- A gdzie?
- Do Las Palmas przy Avenue Street. Po Gali jest tam duża impreza, a organizuje ją Bieber.
- Okej zobaczymy!
- Jasne! - zawołały niemal równocześnie Rydel i Justine.
- No wiecie, na naszych oczach tak flirtować? - spytał Ell, obejmując niemal niezauważalnie Rydel.
- Oh daj spokój, przecież nie flirtowałyśmy....
- Hej a gdzie jest Ross? - spytała Justine, rozglądając się za swoim chłopakiem
- Poszedł coś ... eghm ... załatwić .... - odparł niepewnie Ell, patrząc znacząco na Rydel.
- Załatwić ? Ale co? - spytała dziewczyna.
- Pewną eee... rzecz... - odparł Ell.
- A gdzie Riker ?
- Okej chodźmy bo się zaczyna! - przerwał ich rozmowę Rocky.
- Dobrze, już dobrze...
Idąc w stronę sceny, na której miała się odbyć Gala rozdania nagród, Justine wpadła na Justina Biebera.
- O cześć śliczna! 
- Cześć - odparła Justine, rozglądając się, ponieważ nadal szukała w tłumie Rossa.
- Usiądę z Tobą, bo widzę, że Twój partner zaginął w akcji - powiedział Bieber, wpychając się na wolne miejsce obok dziewczyny.
Rocky syknął na widok Biebera zajmującego miejsce obok dziewczyny swojego brata.
Justine siedziała spięta, ponieważ dręczyło ją dziwne przeczucie że coś się stało.
Czyżby Ross był zazdrosny, że przytulała się do Kevina i dlatego sobie poszedł?
W zasadzie nie słuchała tego co mówił do niej Bieber, ani tego kto wychodzi na scenę aby odebrać kolejne nagrody.
Z zamyślenia wyrwał ją krzyk owacji tuż obok niej.
- Wygraliśmy! Aaaa! - piszczała Rydel.
- Pierwsze miejsce dla zespołu ! Aaaa ! - krzyczał Ell.
- O mój Boże! Gratuluję! - zdążyła odkrzyknąć Justine, zanim zespół wybiegł na scenę.
Nie było z nimi Rossa ani Rikera.
- A gdzie macie dwóch brakujących członków ? - spytał prowadzący.
- Już biegną! - zachichotała Rydel.
I faktycznie, po chwili na scenę wbiegli nieco zdyszani Ross i Riker.
Justine zdążyła zauważyć, że rzucili sobie z resztą zespołu zaniepokojone spojrzenia... To tylko spotęgowało jej złe przeczucia. Czy Ross był na nią zły?
A może... chciał z nią zerwać?
Ale przecież Kevin ma żonę...
Po długich owacjach, wszyscy członkowie R5 zeszli na widownię i zajęli miejsca obok Justine.
- Gratuluję kochanie! - dziewczyna objęła Rossa, jednocześnie próbując wybadać czy jest na nią zły. Nic na to nie wskazywało. Chłopak objął ją mocno i pocałował.
- Gdzie byłeś ? - spytała w końcu.
- Potem ci powiem - odparł, spoglądając przez ułamek sekundy w stronę Rydel, tak jakby go coś gryzło.




Kochani! Nie wiem co powiedzieć...
Wiem, że Was zawiodłam bo nie pisałam tyle czasu... 
Jakoś straciłam wenę, nie miałam pomysłu na dalsze rozdziały... 
Przez jakiś czas zmagałam też się z depresją i to dlatego nie miałam na NIC ochoty, totalnie na NIC...
Wybaczcie mi proszę...
Widziałam powiadomienia na gmailu odnośnie tego, że czekacie na nowy rozdział a więc musiałam w końcu się odezwać i cokolwiek powiedzieć...
Obiecuję Wam że dokończę tą historię... 
Nie wiem jeszcze ile mi to zajmie ale ją dokończę, obiecuję!


środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 34 - Przygotowania

Justine przetarła oczy i spojrzała na zaspanego Rossa, który z zamkniętymi oczami wymacał jej rękę i przyciągnął do siebie, cmokając ją w czoło.
- Kochanie, jeszcze wcześnie - zamruczał, obejmując ją.
Dziewczyna miała masę myśli kłębiących jej się w głowie.
Zrobili to, wreszcie... a jednocześnie... trochę się wystraszyła.
Przecież nie będzie tu wiecznie.
W końcu będzie musiała wylecieć z USA.
A przez te kilka dni zdążyła go pokochać tak jak nie kochała jeszcze nikogo.
Zanim go zobaczyła na żywo, podobał jej się, kochała go... ale inaczej, nie tak jak teraz.
Teraz czuła miłość całym sercem i nie wyobrażała sobie, że kiedyś ma stąd odjechać.
- O czym myślisz? - Ross otworzył oczy i spojrzał na nią z czułością.
- O tym, że chciałabym zostać przy Tobie na zawsze... - odparła z nagłym przypływem szczerości, zanim zdążyła się powstrzymać.
Chłopak objął ją i odparł:
- I zostaniesz. Bo ja też tego pragnę.
Leżeli tak przytuleni do siebie.
Justine czuła się szczęśliwa i niepokojące myśli zaczęły ją opuszczać. Rozluźniła się, ciesząc tą chwilą.
- Trochę się stresuję tą galą... nie wiem czy sobie poradzę - powiedziała w końcu.
- Nie masz czym, uwierz to nic takiego.
- Ale wiesz... pierwszy raz będę na takim wydarzeniu.... tyle gwiazd w jednym miejscu, wszscy będą robić zdjęcia... 
- Będę przy tobie, poradzisz sobie. Wszyscy będą tobą zachwyceni, zobaczysz.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Justine spojrzała przerażonymi oczami w stronę Rossa. Nie była przygotowana na to, by ktoś zobaczył ich razem w łóżku.
Zwłaszcza rodzice Rossa.
- Proszę! - zawołał chłopak, zanim zdążyła zaprotestować. Miała ochotę zakryć się kołdrą i udawać, że jej nie ma. Ross zaśmiał się i ją objął.
Do pokoju wparadowała ubrana w piżamę Rydel.
- Mama mówi, że... o! O soooorryy! - dodała widząc zakłopotaną minę Justine - nie wiedziałam, że wy... eee... no w każdym razie mama mówi, że na 16 mamy być gotowi. To paa! - zamknęła za sobą drzwi z chichotem.
- Boże! - Justine rzuciła w Rossa poduszką - myślałam, że się spalę ze wstydu!
- A co wstydzisz się mnie? - chłopak zachichotał.
- Nie, ale wiesz że mnie krępują takie rzeczy! A gdyby to była twoja mama? Albo tata? 
- Przecież wiedzą, że jesteśmy dorośli... i że mamy swoje potrzeby. Poza tym wiedzą, że się kochamy! Nie sądziłaś chyba że ci pozwolę spać ciągle w osobnym pokoju! - zaśmiał się, łaskocząc ją.
- No już dobrze, dobrze... - zaśmiała się, wstając - idę się odświerzyć - dodała, wychodząc do łazienki.
Wchodząc pod gorący strumień wody (mimo upału na zewnątrz Justine uwielbiała kąpać się w bardzo gorącej wodzie), nie usłyszała że ktoś stoi za nią. Poczuła na biodrach dotyk czyichś dłoni. Odwróciła się szybko. To był Ross. Stał za nią, zupełnie nagi, z nabrzmiałą męskością. Objął ją od tyłu, całując po szyi. Razem weszli pod strumień wody, całując się namiętnie.
Woda spływała po ich mokrych ciałach, a oni kochali się na stojąco.
- Mmm myślisz, że możesz sobie tak paradować nago po sypialni i nie spowodować, że będę miał zaraz ochotę? - po wszystkim, chłopak wyszeptał jej te słowa do ucha, całując ją jednocześnie po mokrym ciele, na co Justine zaśmiała się i odwzajemniła jego pocałunki.
Nie mogła przestać na niego patrzeć... Jego mokre, umięśnione ciało, jego blond czupryna, jego oczy... Miała ochotę podziwiać go jak rzeźbę greckiego bożka...
- Nie mam nic przeciwko - wyszeptała, oplatając go, tak że przywarł do niej mokrym ciałem.
Po wszystkim zeszli na dół, do hotelowej restauracji, zjeść późne śniadanie.
- A gdzie wszyscy? - spytała dziewczyna.
- Nie mam pojęcia, ale Rydel chyba poszła z mamą do kosmetyczki... mówiła, że chce coś zrobić z włosami. 
- Czyli do 16 mamy czas dla siebie?
- Tak - odparł chłopak - masz ochotę coś porobić? - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Hmm... zobaczymy... na razie mam ochotę napić się czegoś mocniejszego, bo znowu zaczęłam myśleć o tej gali i czuć tremę.
- Zrobię ci rozluźniający masaż i zamówię do pokoju szampana, co ty na to?
- Bomba! Pasuje mi.
Po śniadaniu Justine wyszła na dwór do hotelowego basenu. Miała ochotę popływać, co bardzo lubiła.
Ross poszedł poskakać z trampoliny, która była bardzo wysoka. Dziewczyna nie odważyła się tam wejść, ponieważ miała lęk wysokości.
- No dalej, chociaż spróbuj! - krzyknął Ross, skacząc z wysoka do wody.
- Nie ma mowy - odkrzyknęła dziewczyna, odłaniając się przed chluśnięciem wody.
Po jakimś czasie wrócili do pokoju.
Ross zgodnie z obietnicą zamówił szampana, który czekał już na stoliku, wraz z truskawkami.
- Mmm... to jeszcze masażyk - powiedziała dziewczyna, układając się na łóżku i patrząc jak chłopak nalewa jej i sobie alkohol.
Podał jej kieliszek i usiadł przy niej, masując jej kark.
- Mmmm jak przyjemnie.... - dziewczyna zamknęła oczy, upijając łyk szampana i rozkoszując się dotykiem dłoni chłopaka.
- Ale jesteś spięta...
- Mówiłam to ta gala. Mam tremę.
- Nie miej - cmoknął ją w plecy.
Kiedy butelka była już w połowie opróżniona, dziewczyna wstała i zaczęła grzebać w swojej kosmetyczce.
- Muszę się zacząć powoli szykować, bo jak się upiję to się nie pomaluję - zaśmiała się.
- Dobrze - odparł Ross - choć dla mnie nie musisz się malować, wyglądasz przepięknie i bez makijażu.
- Och daj spokój, nie pokazałabym się tak...
Chłopak pocałował ją czule.
Dokładnie o godzinie 15.30 Justine była już pomalowana i uczesana, a Ross pomagał jej zapiąć suknię.
- Wyglądasz cudownie - odparł patrząc na jej odbicie w lustrze. Jej czerwona sukienka ponętnie opinała jej ciało.
- Ty też - powiedziała dziewczyna, przyglądając się mu. Miał na sobie białe spodnie i czarną marynarkę, a do tego czarną koszulkę, a włosy jak zwykle w lekkim nieładzie, co dodawało mu tylko uroku.
- Jeszcze tylko jedna rzecz - dodał Ross, patrząc na nią z uśmiechem, i wyciągając coś z kieszeni marynarki.
- Co takiego? - spytała dziewczyna.
- Zamknij oczy - odparł.
Dziewczyna poczuła, że Ross wkłada jej coś na szyję.
- Możesz już otworzyć - powiedział w końcu.
Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Miała na szyi piękny złoty naszyjnik.
- Och Ross... jest piękny! dziękuję! - rzuciła mu się na szyję.
Chłopak pocałował ją czule i chwycił za rękę.
- Możemy już iść, na dole czeka limuzyna.


Tak wyglądali Ross i Justine :)
Mam nadzieję, że rodział się Wam podobał :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 33 - Wieczór

UWAGA!
ROZDZIAŁ +18 !
 ! Czytasz na własną odpowiedzialność !

*** Perspektywa Justine ***

Otworzyłam oczy i z początku się przeraziłam, bo nie wiedziałam gdzie jestem.... Nie lubię tego uczucia, gdy się budzę i nie rozpoznaję miejsca w którym się znajduję.... A nie byłam w swoim pokoju hotelowym...
Szybko usiadłam w łóżku i poczułam na swojej talii czyjś dotyk. 
Odwróciłam się...
To był Ross.
I wtedy wczorajszy wieczór stanął mi przed oczami jakby to było sekundę temu.
Stałam na balkonie, podziwiając nocny widok na Las Vegas i rozmyślając... o różnych rzeczach... o Łodzi, o rodzinie, o Martinie... no i o Rossie i jego rodzinie... o tym jaka jestem szczęśliwa. I o Anthonym... że jeszcze nie tak dawno byłam z nim, tak bardzo nieszczęśliwa, gdy dowiedziałam się że mnie zdradził. 
A teraz mam milion razy lepszego, wspanialszego chłopaka, gwiazdę, boże.... byłam tak szczęśliwa!
Nagle usłyszałam czyiś stłumiony syk:
- Pssst! 
Odwróciłam się - to był Ross.
Stał tuż obok i zachęcony moim uśmiechem podszedł bliżej i mnie objął.
- O czym myślisz? - spytał mnie.
- O tym jaka jestem szczęśliwa - odparłam, patrząc na niego.
Zaczęliśmy się całować. Dotyk jego miękkich ust, sprawiał że nogi uginąły się pode mną.
Wciąż nie mogłam do tego przywyknąć, przyzwyczaić się.
Wciąż łapałam się na tych myślach, że jeszcze nie tak dawno on był osobą której nie znałam, gwiazdą zza oceanu, a teraz stał obok mnie, całując moje usta, był tak blisko...
Mój umysł wciąż nie umiał tego ogarnąć, jakby bał się że się obudzę, że to tylko piękny sen...
Wciąż musiałam walczyć z tymi uczuciami...
Wciąż miałam ochotę szczypać się po rękach, by sprawdzić, by sobie udowodnić że to nie jest sen, tylko rzeczywistość. Piękna rzeczywistość.... Spełnione najskrytrze marzenie...
Byłam szczęściarą...
- Ja też jestem szczęśliwy - odparł Ross, odrywając w końcu swoje usta od moich i delikatnie dotykając mojej twarzy. Patrzył przy tym na mnie swoimi pięknymi oczami.
Boże... jak ja uwielbiałam na nie patrzeć!
- Jestem szczęśliwy, że cię mam i... - jęknął cicho.
Spojrzałam na niego, obejmując go.
Znowu zaczęliśmy się całować.
Wiedziałam, że on myśli o tym samym co ja.
Że tego chce...
Że chce się ze mną kochać.
Nagle jednym silnym ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju (nasze pokoje były połączone jednym dużym balkonem).
Zatrzymał się przed wielkim hotelowym łóżkiem i położył mnie na nim delikatnie.
Zaczęliśmy się całować. Tak bardzo go chciałam... chciałam tego... 
Myślałam o tym o d samego początku, ale nie chciałam niczego przyspieszać... A teraz miał wreszcie nastąpić ten moment...
- Myślisz, że... - spytałam go
- Nie, nie martw się, nikt tu nie wyjdzie - Ross uprzedził moje pytanie. Jednocześnie całował mnie po szyi, a jego ręka błądziła w okolicach suwka mojej sukienki.
Pomogłam mu ją zdjąć.
Byłam przy nim, pierwszy raz w samej bieliźnie.
No cóż... bikini na plaży to jednak nie to samo, co bielizna.
Spojrzałam na niego, a w jego oczach widać było podziw i pożądanie.
Wiedziałam, że mu się podobam.
Że podoba mu się moje ciało...
Zaczęłam go całować, jednocześnie siadając na nim i zdejmując jego koszulkę.
Jego mięśnie wciąż robiły na mnie ogromne wrażenie. 
Zobaczył, że wpatruję się w jego ciało i ze śmiechem napiął bicepsy.
Zachichotałam i zaczęłam go po nich całować i lekko kąsać.
Nagle złapał mnie za twarz i powiedział:
- Justine... chcę ciebie - i pocałował mnie.
Jednym ruchem ręki rozpiął mi stanik i zaczął pieścić moje nabrzmiałe od podniecenia piersi.
Całował je i miętosił w rękach.
- Jesteś piękna - szeptał, biorąc do ust mój sutek i ssąc go.
Jęknęłam z rozkoszy.
Boże on był idealny....
Następnie zabrał się za moje stringi. Jednym ruchem zdjął je i pochylił się nade mną...
Zamknęłam oczy i oddałam się tej rozkoszy...
Jego usta najpierw błądziły wokół, by po chwili trwafić w moje najczulsze miejsce.
Jego język sprawiał mi ogromną rozkosz.
Jęczałam, już nie przejmując się, że ktoś usłyszy.
To było nieziemskie...
Dochodziłam kilkukrotnie, zanim przestał.
Spojrzałam na niego spod półprzymkniętych oczu i złapałam go w miejscu sporego zarysu, który pojawił się w jego spodniach w wiadomym miejscu.
O tak, miał potężną erekcję.
Tym razem to ja rozpięłam mu pasek i zdjęłam jego spodnie.
Stał przede mną w samych bokserkach (oczywiście różowych). Z zarysu widać było, że miał się czym pochwalić.
Chciałam go zobaczyć...
Zsunęłam jego bokserki, klęcząc przed nim.
Mmm widok był... boski.
Spojrzałam na niego i ujęłam jego członek w rękę, zbliżając go do swoich ust.
Rozchyliłam je, uśmiechając się jednocześnie.
Widziałam, że patrzy na mnie z napięciem.
Chciał już bym zaczęła.
A więc zaczęłam, najpierw krążyć językiem po samym czubeczku... a potem wzięłam go całego do ust.
- Ohh - jęczał.
Ale nie pozwoliłam mu dojść.
- Jeszcze nie... - powiedziałam, przerywając te pieszczoty i popychając do w stronę łóżka.
Położył się, a ja usiadłam na nim.
Czułam, że jeśli on za chwilę we mnie nie wejdzie, to chyba eksploduję.
Byłam podniecona, jak nigdy wcześniej.
Leżał tak przez chwilę, po czym usiadł i pozwilił mi usiąść na nim.
Wszedł we mnie w tej pozycji.
Poczułam go w sobie tak mocno, jak nigdy wcześniej nikogo nie czułam.
Boże!
Miałam wrażenie że pod powiekami pojawiły mi się gwiazdki.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe i zakręciło mi się w głowie.
Doszłam od razu.
Ale nie był to koniec.
Zaczęliśmy się bujać rytmicznie, on we mnie, a ja na nim.
Trzymał mnie jednocześnie za pupę, co uwielbiałam.
- Ohh.. taaak... - jęczałam co chwilę i nie miałam dość. 
Popchnęłam go delikatnie na łóżko, sama siedząc na nim.
Złapał mnie za piersi, ugniatając je lekko i gładząc. Zaczęłam miarowo bujać biodrami.
- Oooh
- Oo tak...
- Mmm... - pojękiwaliśmy.
Poruszałam biodrami coraz szybciej i szybciej, a serce waliło mi jak oszalałe.
Nagle Ross przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować, jednocześnie gładząc całe moje ciało.
Jego dotyk sprawiał mi tak wielką przyjemność.
Jego ramiona obejmowały mnie...
Następnie obrócił mnie, wciąż trzymając na tyle blisko, by zostać w środku.
Położył mnie, sam pozostając nade mną.
Złapałam go za pośladki i gładziłam po nich.
Później objęłam go nogami.
Poruszał się we mnie, jednocześnie całując mnie po szyi i pieszcząc moje piersi.
Odlatywałam co chwilę...
Po dłuższej chwili nagle wydyszał wtulony w moją szyję:
- Justine... już nie mogę dłużej - jęknął, całując mnie.
Po chwili leżał z głową na moich piersiach, wciąż oddychając ciężko, a ja całowałam go po blond włosach, wdychając jednocześnie jego zapach...
- Kocham cię - powiedział w końcu, obejmując mnie mocno i okrywając kołdrą.
Zasnęłam przytulona do niego...
I nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa.




No cześć, mam nadzieję że Wam się podobało :P
Co Wy na to?? :D

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 32 - Vegas

Podróż do Las Vegas mijała szybko. Rodzina Lynchów, Ell, oraz Justine zajęli przestronny autobus, tak, że każdy miał dużo miejsca na rozłożenie się i wyciągnięcie nóg.
Justine wpatrywała się w senny, pustynny kraiobraz za oknem, oparta o ramię Rossa.
Rocky i Ell dowcipkowali z tyłu, co chwila wybuchając chichotem, Rydel czytała coś na swoim tablecie, Riker rozmawiał z kimś przez telefon, przyciszonym głosem, rozglkądając się z konspiracją na twarzy, Stormie spała z książką na głowie, a Mark rozmawiał z kierowcą - przyjacielem rodziny.
Senna atmosfera podróży i cichy szum wiatru wpadającego przez szyberdach do busa szybko uśpiły Justine.
- Kochanie ? - Ross obudził ją całując w czoło.
Dziewczyna zamrugała oczami i przetarła zaciśniętymi pięściami powieki, po czym szybko przeglądajac się w swoim odbiciu w oknie, sprawdziła czy się nie rozmazała, bo za późno zdała sobie sparwę, że przecież miała pomalowane oczy.
Na szczęście makijaż był na swoim miejscu.
- Co się stało ? - spytała zaspana.
- Już jesteśmy na miejscu. Idziesz, czy mam cię zanieść? - Ross zachichotał, gładząc ją po włosach.
- Hej zakochańce, kto ostatni ten zgniłe jajo ! - zawył nad ich głowami Riker, wybiegając z busa.
- Już? Szybko minęło !
- Bo przespałać prawie całą drogę.
- I ominęłam widoki za oknem... eh a chciałam zwiedzić Stany...
- Ominęłaś głównie pustynne klimaty skarbie - zaśmiał się Ross - nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę szybko się odświerzyć i zobaczyć miasto.
- Ooo ja też! Byłeś już tu wcześniej?
- Byłem, ale dawno temu, więc niewiele pamiętam.
- Moi drodzy macie swoje klucze - przy recepcji czekała już na wszystkich Stormie i niczym władczyni rozdała wszystkim karty do drzwi, po czym wszyscy wtoczyli się do wind do swoich pokoi.

* * *

- To co gotowa? - Ros wychylił się zza półprzymkniętych drzwi, zaglądając do pokoju Justine.
- Tak już... - odparła, związując włosy w koński ogon i nakładając na nos okulary przeciwsłoneczne - możemy iść.
Gdy tylko drzwi windy zamknęły się za nimi, Ross dopadł do niej i zaczął ją namiętnie całować.
- Ross... nie znałam cię z tej strony - zachichotała Justine, odwzajemniając jego pocałunki.
- To poznasz - chłopak odwzajemnił łobuzerski uśmiech.
Zwiedzanie miasta minęło przyjemnie. Para spędziła czas na robieniu sobie wspólnych zdjęć w ciekawszych miejscach.
Pod wieczór usiedli w małej knajpce pod gołym niebem, jedząc spaghetti. Niebawem dołączyli też do nich pozostali z rodzeństwa, oraz Ell.
- To co gdzie byliście ? - spytała Rydel, dosiadając się do stolika.
- W sumie to chyba wszędzie - zaśmiał się Ross.
- A wy? - spytała Justine.
- Chłopaki w kasynie... - tutaj Rydel zrobiła zdenerwowaną minę - mówiłam im żeby się nie wygłupiali, bo jeszcze zastawią dom, ale na szczęście szybko postanowili wyjść.
- Dlaczego? - spytał Ross.
- No jak to... jesteśmy niepełnoletni... do kasyna można wchodzić od 21 lat! - odparł Ell - a mówię wam, czułem że coś wygram ! - dodał po chwili.
Po sytej kolacji wszyscy postanowili wrócić do hotelu, żeby odpocząć przed jutrzejszą galą.
- O czeeeeść ! - nagle zatrzymał ich czyjś głos.
Justine odwróciła się i zobaczyła machającego do niej... Justina Biebera.
- O nie! - zamruczał Ross, łapiąc dziewczynę trochę mocniej niż zwykle.
- Cześć ! - przywitała się Justine, spoglądając jednocześnie na niezbyt zadowoloną minę swojego chłopaka. 
- Też tu jesteście ? No proszę... - odparł Bieber lustrując wzrokiem rodzeństwo.
- Tak, jesteśmy - odparł Riker - Nie wiem czemu to cię dziwi.
- No cóż... jak macie ochotę wpadnijcie do Hotelu Plaza na imprezkę. A jak nie to do jutra! - odparł chłopak odchodząc.
- Nie wiedziałem że go znasz - zasyczał Riker.
- Poznałam na plaży... widzę że za nim nie przepadacie - odparła Justine.
- Wiesz co... jest mi obojętny, ale on dziwnie się wobec nas zachowuje. Nie wiem czemu.
- Może boi się konkurencji - zachichotała Rydel.
- Chodźmy już, bo potwornie chce mi się spać a jutro gala... - ziewnął Ell.


Hej kochani!
Wiem, że  pewnie macie mnie dość bo:
- rozdział krótki, ale następny postaram się rozpisać bardziej ;)
- już bardzo dawno temu nie pisałam, ale jestem chora, a więc nie mam za bardzo weny.
Jak zwykle postaram się pisać więcej i częściej żeby to miało ręce i nogi. Mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam podoba! Piszcie komentarze to mnie zmobilizujecie do szybszego nexta! :D
Buziaki!

środa, 19 marca 2014

Rozdział 31 - Bajka

Justine obudziła się z dziwnym wrażeniem, nie wiedząc do końca gdzie się znajduje.
Przetarła trzykrotnie oczy, patrzac w sufit.
Dopiero widząc kalifornijskie słońce za oknem, zdała sobie sprawę, gdzie jest.
Tak... to nie był sen.
Była tu.
Była w USA.
Z Rossem...
Wstała i wyszła na balkon.
Rozgrzane od słońca kafelki miło grzały jej bose stopy.
Czuła się jak w raju.
Na dole, w ogrodzie krzątał się Mark Lynch. Z kuchni dochodziły odgłosy Stormie i Rydel.
Nagle poczuła jak ktoś łapie ją z tyłu i zakrywa jej oczy dłońcmi.
- Zgadnij kto to? - usłyszała głos Rossa, który pocałował ją w szyję.
- Ross ! No wiesz, tak bez pukania ? - zachichotała.
- No wiesz, myślałem, że mogę - wyszczerzył zęby
- Pewnie, że możesz - odwzajemniła pocałunek.
-Jeśli masz ochotę na śniadanie, to chodź na dół.
Zeszli razem po schodach trzymając się za ręce.
Kiedy przechodzili obok grającego na PlayStation Rikera, ten podniósł kciuk w górę i wyszczerzył żęby.
- Oh cześć kochana - zaszczebiotała Stormie - siadaj, siadaj. I częstuj się.
Na stole przygotowane było iście królewskie śniadanie, Bagietki, jeszcze ciepłe bułeczki, warzywa i owoce, sery, różne rodzaje płatków... Można by tak wyliczać w nieskończoność.
Justine nałożyła sobie kilka rzeczy i zaczęła jeść, czując że ta sielanka mogłaby się nigdy nie kończyć.
- Jedziecie dziś na zakupy? - spytała Stormie, nalewając Justine kawy.
- Tak... musimy się obkupić na Galę - odparła ze śmiechem Rydel.
Po śniadaniu Justine poszła wziąc szybki prysznic, pomalowała się i ubrała.
- Gotowa? - spytał Ross, otwierając przed nią drzwi auta.
- Tak... a gdzie reszta? - spytała rozglądając się.
- Już pojechali, a ja powiedziałem im że dołączymy później. Z resztą i tak nie zmieścili byśmy się wszyscy do jednego auta.
Odjechali z piskiem opon, na co Mark ze śmiechem pokiwał w stronę Rossa palcem i skierował w stronę auta strumień wody z węża ogrodowego. Nie mógł ich jednak dosięgnąć, bo byli za daleko.
Wiatr rozwiewał ich włosy, a słońce przyjemnie opalało ich twarze.
Justine wpatrywała się na kraiobrazy. Gdy wyjechali z willowej uliczki, jej oczom ukazał się klif a pod nim ocean...
Kiedy stanęli na czerwonym świetle, dziewczyna kątem oka zauważyła, że Ross wpatruje się w nią.
- Na co tak patrzysz? - spytała uśmiechając się.
- Na ciebie... - odparł - moja ślicznotko.
Pocałowała go, jeden raz i drugi... Nagle zaczłęy na nich trąbić samochody, bo zapaliło się już zielone światło.
Po kilkunastu minutach jazdy dotarli na miejsce. Ross zaparkował auto i swoim zwyczajem wyskoczył z kabrioleta górą.
Justine rozejrzała się. Ulica była cała zapełniona butkiami projektantów, sklepami z biżuterią i butami... istny raj na ziemi. Jednocześnie pomyślała sobie, że może nie powinna "naciągać" Rossa na takie zakupy.
- Wiem co myślisz - powiedział chłopak, patrząc na nią i obejmując - chcę dla ciebie kupić taką sukienkę jaką będziesz chciała. Więc niczym się nie martw.
Weszli do pierwszego sklepu.
W środku pachniało luksusem. Justine czuła się trochę głupio, bo zwykle robiła zakupy w sieciówkach.
-  Może ta? - spytał ze śmiechem Ross, pokazując jej ultrakrótką mini w lamparcie centki.
- O nie! - zachichotała - Nigdy w życiu!
- Powiem szczerze, że nic mi się tu jakoś nie podoba.... to znaczy - spojrzała na sprzedawczynię, która udawała że nie słyszy ich rozmowy, ale lekko zmarszczyła czoło - hmm... nie mój styl - wyszczerzyła zęby.
- To chodźmy do następnego - Ross złapał ją za rękę - Nie martw się, jestem przyzwyczajony do zakupów z Rydel - dodał, rozwiewając wątpliwości dziewczyny, że wybrzydza.
Obeszli tak kilka sklepów, ale Justine nie mogła nic wybrać.
W końcu po godzinie weszli do kolejnego sklepu i dziewczyna od razu zwróciła uwagę na długą czerwoną suknię bez ramion, z rozcięciem na udzie.
- Ross...
- Oho, chyba znalazłaś wreszcie idelaną sukienkę?
- Przymierzam! - odparła wpadajac za kotarę.Po chwili dziewczyna wyszła z przymierzalni, mając na sobie czerwoną, długą sukienkę.
Ross spojrzał na nią i nic nie mówił.
- I jak? - spytała, obracając się.
- Wyglądasz pięknie... - powiedział w końcu, patrząc na nią z podziwem.
Dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go w usta.
- Wybierz sobie jeszcze do niej buty - dodał po chwili.
Justine przymierzyła wysokie, czarne sandały na obcasie.
Wyglądała obłędnie i tak się czuła.
Jak gwiazda.
I wreszcie to uczucie - że ona jest zwykłą dziewczyną i nie pasuje do "gwiazdora" znikło całkowicie.
Czuła się wspaniale.
- Kochanie, wyglądasz idealnie - powiedział Ross, patrząc na nią - bierzemy to.
Po chwili wychodzili ze sklepu, a Ross niósł dwie wielkie torby.
Kiedy pchnął drzwi, by przepuścić przed sobą Justine, mignęły przed nimi światła fleszy.
- Papparazzi... - odparł Ross, patrząc na Justine.
- Tak po prostu tam wyjdziemy? - spojrzała na niego pytająco.
- Tak... no chyba, że się mnie wstydzisz - odparł ze śmiechem.
- Chyba oszalałeś ! - odparła.
Wyszli w tłum fotoreporterów, którzy zaczęli jak oszaleli robić im zdjęcia.
I wtedy Justine objęła go mocno i pocałowała.
- Niech cały świat wie, że jesteś tylko mój - powiedziała do niego.



Kochani mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Mam nadzieję, że nie zanudzam Was tą "bajką" , bo wszystko jest tak piękne ;)
Ale niedługo Gala więc może tam będzie jakaś intryga ;)


piątek, 14 marca 2014

Rozdział 30 - Gwiazdy

Słońce powoli chowało się w wielkiej tafli oceanu.
Na niebie pojawiły się różowo-pomarańczowe chmurki.
W powietrzu czuć było ciszę i spokój...
- Chcesz już wrócić ? - spytał Ross, wciąż obejmująć Justine.
Dziewczyna spojrzała na niego, a potem na ocean.
- Nie... tu jest tak... wspaniale... 
Ross uśmiechnął się i znowu zaczęli się całować.
Nie wiedzieli ile czasu minęło i szczerze mówiąc nie interesowało to ich.
Liczyli się tylko oni.
- Nawet nie wiesz ile na to czekałem - powiedział, głaszcząc ją po głowie, na co ona ze śmiechem odpowiedziała:
- Ja też... Ale..
- Ale co?
- Jakoś nie byłam pewna... to znaczy...no nie wiem
- Chyba wiem o co ci chodzi... ja czekałem na właściwy moment
- No właśnie, nie chciałam wyjść na desperatkę - zachichotała Justine
- Coś ty... przecież chyba nie wątpiłaś w to... że cię kocham - powiedział całując ją w czoło
- No wiesz - przewróciła oczami i zaśmiała się - nie wiem, gwiezdorze !
- Ja ci dam GWIAZDORA! - odparł ze śmiechem, na co Justine wysiadła z auta i zaczęła uciekać chichocząc.
Stanęła na wzgórzu, skąd rozpościerał się cudowny widok na ocean. Jego bezkresna tafla powodowała, że czuła się tak mała... 
- Tu jest przepięknie - powiedziała, a Ross prztulił ją.
Nagle ciszę pzrerwał dźwięk przychodzącej wiaodmości. To był sms do Justine.
Dziewczyna niechętnie spojrzała na ekran telefonu.
Mms od Martiny.
"Nie wiem czy wiesz, ale... na Pudelku trąbią o Tobie... Powiem szczerze że się tego nie spodziewałam ! BIEBER?" - na ekranie widniała treść wiaodmości, a pod nią zdjęcie artykułu z Pudelka. 
Na załączonej fotografii widać było Justina Biebera który wyglądał tak jakby całował Justine.
- Co to ma być? - spytała za złością dziewczyna - Ross, przecież byłeś tam, widziałeś! 
- Tak... - odparł Ross - wiesz, niestety ale reporterzy potrafią wszystko zrobić tak by wyglądało inaczej niż było... nie martw się tym - zakrył dłonią jej telefon i objął mocniej.
- Wiesz co... ale...ale... - nie dokończyła
- Justine... ja wiem, że to cię przytłacza...rozumiem to. Też się tak czułem, kiedy zacząłem nagle prawie z dnia na dzień być popularny. Byłem zły gdy ktoś pisał o mnie nieprawdę. Nie rozumiałem po co to komu. Po co kłamać na mój temat. Ale potem zdałem sobie sprawę, że oni tak MUSZĄ, bo to ich PRACA.
Muszą bo jesteśmy rozrywką dla ludzi... oni wchodzą na te wszystkie portale plotkarskie, kupują szmatławce, by czytać o nas... Rozumiesz mnie?
- Powiedzmy - odparła Justine, w duchu biczując się za to, że sama namiętnie wyczytywała kiedyś Pudelka i ekscytowała się życiem gwiazd. A teraz dotykało to ją samą.
- Musisz to olać... bo inaczej się zamęczysz, rozumiesz? - spytał łapiąc ją delikatnie za twarz i całując.
- Tak Ross... wiesz... dla mnie to nowość i dlatego tak reaguję. Poza tym czemu z BIEBEREM?
- Widocznie jest popularniejszy w Polsce - zachichotał Ross
- Tak... widocznie - Justine uzmysłowiła sobie, że na Pudelku nigdy nie znalazła artykułów o Rossie, a  kiedyś owszem, szukała ich. To spowodowało, że jeszcze bardziej zaczęła się biczować w myślach.
- O czym tak myślisz ? - spytał blondyn
- Nie...nie o niczym... 
- No powiedz!
- Eh ... wstyd mi, bo kiedyś sama wyczytywałam artykuły w szmatławcach - powiedziała ze wstydem w głosie, na co Ross zachichotał i objął ją.
- Mój ty głuptasie. A więc teraz sama widzisz jak to działa.
- Tak wiem... siadałam i do kawy czytałam Pudelka... To miała być rozrywka.
- A ludzie pragną rozrywki, nieprawdaż?
- Tak... więc muszę teraz przygotować się na to, że mogą o mnie, o NAS... pisać...
- Tak - odparł, łapiąc ją za rękę
- Wolę by pisali o nas, niż o mnie i wyimaginowanym romansie z Bieberem... - odparła.
W tym momencie rozdzowniła się komórka Rossa.
- Muszę odebrać, przepraszam... to mój menager... - powiedział blondyn, obejmując Justine - halo? Za dwa dni? Hmm... w Las Vegas? No ale mówiłem ci... mam gościa... no tak ja wiem! Wiem! No dobrze... Ale mogę? Okej! Dobra! Wszyscy, wszyscy... Dobrze! Narazie! - rozłączył się
- Co się stało? - spytała Justine, spoglądając na niego
- Za dwa dni jest Gala Młodych Artystów w Las Vegas.... zaprosili nas... to znaczy zespół... 
- Za dwa dni?
- Tak... wiem, pewnie jesteś wkurzona
- Nie skąd ! Czemu mam być, przecież to twoja praca
- Poważnie? A chciałabyś jechać z nami?
- Ja? - Justine spojrzała na Rossa z lekkim niepokojem - a czy ja tam pasuję?
- No przecież! Jedź z nami ! I wtedy nie będą już pisać o twoim wyimaginowanym romansie z Bieberem haha ! - zaśmiał się blonyn
- No dobrze - odparła z powątpiewaniem - ale nie wiem czy mam w co się ubrać, to znaczy pewnie tam wszyscy będą w strojach od projektantów.
- O to się nie martw, kochanie - odparł całując ją w głowę - kupię ci najpiękniejszą suknię jaką znajdziemy.
* * *

"Godzina 24:00, cóż dzień pełen wrażeń... mój pierwszy dzień w USA" - pisała Justine w swoim pamiętniku.
"Ross jest idealny, dokładnie taki jak go sobie wyobrażałam... choć w sumie nie... on jest O WIELE LEPSZY NIŻ SOBIE WYOBRAŻAŁAM!" 
W dodatku pocałował mnie i powiedział że mnie kocha.... czuję się taka szczęśliwa...
Jedyne co zaprząta mi teraz myśli to ten Bieber... to znaczy, obawiam się plotek, przez ten artykuł na Pudelku. To znaczy... jeśli to dotarło na Pudelka, to inne zagraniczne portale pewnie też o tym trąbią... a nie mam ochoty wszystkim tłumaczyć że nie jestem z Bieberem. Jestem z ROSSEM!
Aaaaa ! Wciąż w to nie mogę uwierzyć JESTEM Z ROSSEM! :)
Za dwa dni Gala .... Ross obiecał, że kupi mi sukienkę... zobaczymy, w sumie nie chcę by na mnie wydawał, pieniędzy, ale nie pojawię się tam przecież w zwykłej sukience z Bershki, czy Zary... bo będę wyglądać jak idiotka... i biedaczyna!
Ciekawe kto będzie na tej Gali... 
Matko... życie tutaj jest tak inne od tego w Polsce.... Tutaj jest wspaniale, ocean, miasto tętniące życiem... ludzie na każdym kroku uśmiechają się do siebie... No i Ross... i cała rodzina Lynchów.
Uwielbiam ich wszystkich.
Rikera który jest zabawny, Rydel która ciągle się śmieje, Rocky'ego który wciąż robi wszystkim kawały i ciągle jest głodny, Rylanda który udaje najpoważniejszego,a potem robi coś takiego że wszyscy wybuchają śmiechem, no i Ella który chyba kręci z Rydel :)
A rodzice Mark i Stormie też są wspaniali... przyjęli mnie pod swój dach jak własną córkę... a może synową hahaha XD
Muszę się zaraz położyć... chociaż najchętniej wkradłabym się do pokoju Rossa, ale wiem że nie wypada tak pod dachem rodzinnym... co by sobie o mnie pomyśleli Stormie i Mark.... a więc sie wstrzymam, choć mnie kusi. Bo jak patrzę na umięśnione ciałko Rossa, to mam ochotę na... wiadomo co hahaha :D"
Dźwięk smsa przerwał Justine pisanie.
"Nie śpisz ? Justine... na Pudelku piszą że masz romans z Bieberem, ale że zdradzasz do z Rossem. Niezłe jajca co?" - to była Martina.
"Ehh no cóż, jaja są niezłe, ale mam to w nosie. Ważne że Ty znasz prawdę :)"
"Taaaak! No i co jaki on jest???"
"Wspaniały.... i wreszice mi TO POWIEDZIAŁ. Że mnie kocha!"
"Aaaaaaaaa! No co Ty?! BOŻE TO SUPER!"
"Kochana szkoda, że cię tu nie ma. Riker by ci się spodobał hihi" - odpisała Justine
"Przylecę z Tobą kiedyś, co Ty na to?"
"No ba! Musimy razem! Okej kochana, ja kładę się spać! Jutro wstaję dość wcześnie, a już 24:30!"
"Buziaki :* Baw się tam dobrze!"


Hej kochani ! Jako że wcześniej miałam BARDZO DŁUGĄ PRZERWĘ OD PISANIA  to dziś jako niespodzianka dodaję nowy rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Aha - i wybaczcie że moje rozdziały są krótkie. Wiem, że część z Was to dziwi i na to narzekacie, ale ja mam jakoś takie przyzwyczajenie, że piszę do pewnego momentu, a potem mam jakąś blokadę i muszę przerwać. Dlatego rozdziały są dość krótkie :) Ale generalnie staram się by były coraz dłuższe. Im więcej będę pisała, tym dłuższe rozdziały będę pisała :) Dlatego, że wena rozwija się z każdym napisanym przeze mnie słowem :)
Kocham Was, buziaczki :*

środa, 12 marca 2014

Rozdział 29 - Nie liczyło się nic

Kochani, na wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić...wiem że obiecałam dodać rozdział znacznie wcześniej, ale seria niefortunnych i nieoczekiwanych wydarzeń odsunęła ten fakt...
Wiem, że to nie fair, bo czekaliście... W dodatku zostawiłam opowiadanie w takim momencie gdzie każdy był ciekawy co dalej...
Na swoje usprawiedliwienie dodam - moja praca powoduje, że chodzę notorycznie zmęczona, jakoś przez to nie umiałam się zmobilizować by cokolwiek napisać... Szukałam inspiracji, przed snem wymyślałam scenariusze... A dziś mam wreszcie WOLNE a więc piszę :)
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :*
Buziaki :*


Justine stała tak patrząc na Rossa stopniowo otaczanego przez coraz większy tłum fanek.
Część z z nich piszczało, inne wołały: "Ross ! ROSS KCHAM CIĘ!", jeszcze inne próbowały zrobić mu zdjęcie czy też nagrać filmik.
Dziewczyna stała z boku, przyglądając się temu wszystkiemu.
Czuła się trochę nieswojo.
Dopiero teraz uderzył ją fakt, że Ross... że on jest przecież znany, jest SŁAWNY!
A ona... jest zwykłą dziewczyną...
Poczuła się tak, jakby nie pasowała do tego świata.
Nagle mogła od tak prozmawiać z Justinem Bieberem, o którym dotychczas mogła jedynie poczytać na Pudelku.
Nagle była tak blisko Rossa - chłopaka, który był znany na całym świecie, który dawał koncerty na największych arenach, za którym piszczały fanki...
Troche ją to zaniepokoiło, poczuła jakieś dziwne ukłucie w okolicach serca...
Już miała ochotę odejść, żeby choć na chwilę złapać myśli, żeby odciąć się od tego tłumu wrzeszczących dziewczyn... Bo czuła, że tam nie pasowała...
Ale nagle...
- HEJ TO ONA! - krzyknęła jedna z dziewczyn, wskazując palcem w stronę zdziwionej Justine
- ONA! To jest ONA !
- TO NA PRAWDĘ ONA!
- TO ONA!
Dziewczyny odwróciły się w jej kierunku
- JA? Ale... - Justine zaniemówiła. Nie wiedziała skąd nagle takie zainteresowanie jej osobą.
- Jestem pewna że to ONA ! Ta dziewczyna z Facebooka ! Pamiętasz? - krzyknęła jedna z dziewczyn w tłumie.
- Taaak, ta której Ross zalajkował zdjęcie. PAMIĘTAM! - odkrzyknęła druga
- TO JEST DZIEWCZYNA Z FACEBOOKA! - tłum zaczął napierać w stronę Justine
- Hej jesteś dziewczyna Rossa? 
- Ale masz ładne włosy!
- Heeeej czy jesteś polką? 
- Nie.. ona nie wygląda na słowiankę, to pewnie włoszka
Dziewczyny przekrzykiwały się i napierały coraz mocniej.
Każda chciała o coś spytać i zdobyć informacje.
Justinie nie wiedziała co robić.
W gruncie rzeczy dziewczyny nie były niemiłe. Okazywały raczej miłe, ciekawe zainteresowanie jej osobą.
Nie były natarczywe, poza tym, że napierały i krzyczały.
Aż tu nagle...
- Ona wcale nie jest ładna!
- No właśnie ! Ross na pewno wolałby mnie! 
- Hej Ross! Przecież ona jest brzydka ! 
- Ross !
- ROSS!
Kilka dziewczyn zaczęło wykrzykiwać niemiłe komentarze pod adresem biednej Justine. 
Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić.
- Przecież ona jest gruba - dało się słyszeć
- Ona ma chyba z 30 lat! - wykrzyknęła inna.
Miłe komentarze zniknęły w tłumie hejterów.
Justine miała ochotę uciec z tego otaczającego ja tłumu, ale nie mogła... 
Dziewczyny otaczały ją ciasno, nie pozwalając tak poprostu odwrócić się na pięcie i odejść.
Nagle poczuła mocne ściśnięcie w okolicach nadgarstka.
Ktoś szarpnął ją i ciagnął za sobą. W tłumie dostrzegła znikającą szybko blond czuprynę, potarganą od wiatru i fal.
To był Ross.
Chciał ją wyciągnąć z tego tłumu.
Dziewczyny nadal napierały mocno, ale Ross także trzymał ją w pewnym uścisku i nie pozwalał puścić.
Torował sobie stopniowo drogę.
W końcu udało im się wyjść z otaczającego ich tłumu ludzi.
Fanki chyba nie dostrzegły co właśnie się stało. Zdezorientowane rozglądały się w około.
Nagle kilka krzyknęło:
- TAM JEST!
- UCIEKA Z NIĄ!
- ROOOOOOOS!
Dziewczyny zaczęły za nimi biec.
- W nogi ! Szybko! - krzyknął Ross. Wciąż trzymał Justine za rękę.
Dobieglu do auta zaparkowanego przy plaży, a Ross szybko odpalił silnik i z piskiem opon ruszył, zostawiając tłum dziewczyn za sobą.

* * *

Justine siedziała milcząc i patrząc na rozpościerający się wzdłuż horyzontu ocean.
Nie wiedziała co powiedzieć.
W głowie szumiały jej słowa hejterów: "Ona jest przecież brzydka", "Jest gruba", "Ma chyba z 30 lat".
Było jej przykro.
Owszem, zdawała sobie sprawę, że hejterzy bywają okropni, ale nie spodziewała się że dotnknie to ją tak bardzo. Sama obawiała się czasami tej różnicy wieku, no i tego że ON JEST SŁAWNY, a ona zwykłą dziewczyną.... ale nie do końca przygotowała się na to, że może zostać zaatakowana przez hejterów.
Większość fanek była miła, ale jednak... tamte słowa złych słów wciąż brzmiały jej w uszach.
- Justine? - z zadumy wyrwał ją głos Rossa.
Chłopak patrzył w jej stronę zatroskany. Na jego twarzy nie było już uśmiechu, tylko smutek.
Spojrzała mu prosto w oczy, ale nic nie powiedziała.
- Justine... przepraszam cię...
- Ale przecież to nie jest twoja wina - zaprotestowała 
- Nie jest, ale... może nie powinienem cię zabierać na tą plażę. Zapomniałem że tam często czekają te dziewczyny. Wiedzą że tam surfuję...
- Nie o to chodzi Ross... przecież jesteś SŁAWNY. I tak, wiem że miałam o tym nie mówić. Wiem, że to nic nie znaczy... To znaczy... To poprostu wszystko zmienia...
- Justine...
- Ross... ja poprostu się boję. Widziałeś co się tam stało. Ci hejterzy... nie wiem czy sobie z tym poradzę.
W dodatku wciąż nie umiem się przyzwyczaić, że jesteś gwiazdą a ja cię znam. Nagle otaczają cię tłumy, a ja nie wiem co zrobić... To dla mnie całkowicie nowa sytuacja...
- Wiem - Ross nagle zatrzymał się na poboczu wzbijając w powietrzu chmurę pyłu - Wiem Justine i cię za to przepraszam. Że cię na to naraziłem... Nie powinienem... 
I wtedy przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Jej świat zawirował i wszystkie złe emocje, cały ten strach i niepewność - zniknęły.
Zdematerializowały się jak bańka mydlana...
Była tylko ONA i ON.
Serce jej waliło jak oszalałe, kiedy odwzajemniała ten namiętny pocałunek.
- Ross... 
- Kocham cię... - odpowiedział patrząc jej w oczy.
- Ja ciebie teżm kocham - powiedziała z uśmiechem, przesiadając się i siadając mu przodem na kolanach.
 A on znowu ją pocałował.
Nie chcieli, nie mieli ochoty przestawać.
Nic się nie liczyło.
Hejterzy, fanki, to że on był sławny, a ona była zwykłą dziewczyną, to że była starsza... 
Nie liczyło się nic, tylko to, ten pocałunek.
I to że łączyło ich uczucie.




Kochani mam nadzieję, że ten rozdział zrekompensuje Wam mój czas nieobecności! :)
Postaram się napisać coś jak najszybciej.
Postaram się też pisać coś RAZ W TYGODNIU co Wy na to? :)
Wybierzmy jakiś jeden dzień i wtedy będę się mobilizować by napisać cokolwiek, nawet coś krótkiego :)
Jaki miałby być to dzień?
Ps. Może chciecie by w opowiadaniu (poza Bieberem) pojawił się jeszcze ktoś znany?
Typujcie, a może kogoś dorzucę :D
(Ps. Jeżeli macie ochotę dodać mnie na fb - https://www.facebook.com/LadyWinterQueen
dodawajcie, tylko proszę napiszcie mi PW, że jesteście z bloga ;))

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 28 - Justin Bieber i nie tylko

Justine pobiegła w stronę Biebera, oglądając się za siebie.
Ross stał bez ruchu na brzegu oceanu, udając że nie patrzy w jej stronę.
" O kurcze, gdyby Martina tu była... Boże JUSTIN BIEBER!" - myślała dziewczyna, idąc coraz szybciej w kierunku młodego piosenkarza.
- Cześć - zawołała do niego, będąc na tyle blisko by usłyszał - wiesz, że prawie nas zabiłeś swoim skuterem? - tak na prawdę wcale się nie gniewała, ale chciała zwrócić na siebie jego uwagę.
Bieber spojrzał na nią milcząc i zdjął z oczu ciemne okulary.
- O kurczę, to byłaś ty? Przepraszam ! - powiedział w końcu wyciągając do niej dłoń - jestem Justin
- Hmm... nie uwierzysz, ale wiem - zachichotała, podając mu rękę - a ja jestem Justina
- Oh co za piękne imię - odparł śmiejąc się - na prawdę cię przepraszam, ale goniłem się z kumplem, przez co troche mnie zarzuciło na zakręcie... Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na... - chłopak nie dokończył bo przerwał mu Ross który pojawił się niewiadomo skąd
- Tak się składa, że ona jest ze mną i nie ma czasu, bo idziemy posurfować - powiedział Ross
- Eee... - Bieber zaniemówił na chwilę - a to w takim razie, może dacie się zaprosić na imprezkę którą organizują z kumplami za 3 dni przy plaży, w mojej willi - dokończył
- Jasne! - powiedziała szybko Justine,dostrzegając przez ułamek sekundy niezbyt zadowolone spojrzenie Rossa
- No okej, zobaczymy czy będziemy mieli czas - dodał chłopak, obejmując dziewczynę.
- No wiesz... Justin, czy mogę sobie z tobą zrobić zdjęcie? - spytała Justine
- No jasne - zachichotał - zdjęć z fankami nigdy dość.
- Ross, mógłbyś? - spytała Justine podając mu aparat
- No dobrze - odparł, ale w jego głosie słychać było dezaprobatę.
Nie był też zadowolony widząc jak Bieber ją obejmuje.
- Dzięki - zaśmiała się Justin
-  My już idziemy - dodał szybko Ross
- Okej, to do zobaczenia na imprezie - zawołał za nimi Bieber,  puszczając oko do Justine.
- No wiesz... czy ty byłeś zazdrosby o niego? - Justine zachichotała
- No co ty, oszalałaś? ja zazdrosny? O niego?!
- Hahaha, to czemu tak szybko chciałeś się ewakuować?
- Nie przepadam za nim i tyle - Ross wyszczerzył zęby w zawadiackim uśmiechu
- Dooobrze, to chodźmy posurfować, ale najpierw napiłabym się czegoś - dodała widząc niedaleko bar przy plaży.
- W sumie ja też, a tu podają najlepsze koktajle.
Justine usiadła w cieniu słomkowego parasola, a w tym czasie Ross poszedł po koktaile.
Kokosowy dla niej, a arbuzowy dla siebie.
Kiedy przyszedł  z powrotem, zobaczył, że Justine nie jest sama.
Siedział z nią nie kto inny, a ... Justin Bieber ze swoim kolegą-raperem.
"O nieee" - pomyślał w duchu Ross, zbliżając się do stolika przy którym siedzieli. Justine śmiała się głośno z opowiadanej przez Biebera historii.
- No i nie uwierzysz, pies nasikał mu do buta! Ahahh ! - dokonczył Justin
- Hahahha - śmiała się dziewczyna
Ross usiadł koło niej, nie okazując zbtniego zadowolenia
- Ej ziomek.. nie spinaj się tak - zaśmiał się Bieber - już sobie idziemy
Justin i jego kolega odeszli.
- No co, nie patrz tak na mnie, sami się dosiedli - zachichotała Justine, biorąc do ust słomkę i próbując koktailu - mmm pycha!
- Co ci tam opowiadali ? - spytał w końcu Ross
- A nic, w sumie to podali mi dokładny adres tej imprezy... a potem Justin opowiedział mi pewną anegdotkę z koncertu... No juz nie gniewaj się Ross... - spojrzała na niego z uśmiechem - nie wiem wcale czy mam ochotę tam iść... Poza tym wolę spędzać czas z tobą... - położyła głowę na jego ramieniu.
Serce zaczęło jej bić mocniej... Jego ręka powędrowała na jej włosy, które zaczął gładzić.
Czuła się idealnie.
Ostre słońce docierało do nich nawet przez parasol. Mimo, że siedzieli w cieniu, czuć było palący upał.
Na szczęście od morza wiał delikatny chłodzący wiatr, przynoszący ulgę.
Justine zacząła czuć w głowie procenty z koktailu.
- Hej, nie wiedziałam że to będzie takie mocne - powiedziała - chcesz mnie upić czy co ? - zachichotała
- Nie... chociaż w sumie może - odparł ze śmiechem, za co dostał po głowie
- Nie musisz mnie upijać - zaśmiała się, i zaczęła uciekać, a on zaczął ją gonić.
Zbliżała się pora emisji ulubionego serialu amerykanów, dlatego na plaży było zaledwie kilka osób.
Wszyscy pozostali wrócili już do domów.
Dziewczyna chciała wbiec do wody, ale Ross był tuż za nią, złapał ją wpół i podniósł do góry.
- Aaa ! - krzyknęła, bo zaczął ją trzymać do góry nogami - postaw mnie aaa ! - krzyczała i śmiała się na zmianę.
W końcu upadli razem na piasek.
Był tak blisko.... Serce waliło jej, ze zmęczenia i z emocji...
Złapała go i delikatnie przyciągnęła jego głowę do swojej.
To był ten idealny moment...
Już mieli się pocałować gdy:
- Aaaaaa! To jest ROSS LYNCH ! - dał się słyszeć pisk i kilka dziewczyn wpadło na nich
- Mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie?
- Aaa Ross kocham cię !
- Aaa dasz mi autograf!
- Roooos aaa to jest Ross !
Około dziesięciu dziewczyn otoczyło Rossa, zostawiając Justine z boku. Stała tam nie przeszkadzajac.
 Nie chciała w sumie, by ktoś dowiedział się o ich "romansie" o ile wogóle można to było tak nazwać, bo póki co wszystkie żywioły zmówióły się by nie pozwolić się im pocałować.


wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 27 - Prawie

Justine nie mogła oderwać wzroku od mięśni zarysujących się pod mokrą koszulką Rossa.
Chłopak podszedł do niej i delikatnie objął ją ramieniem.
Niby dla żartu, ale wiedziała... czuła, że chce czegoś więcej.
Że płynie to z jego potrzeby okazania jej uczuć.
- To co, masz ochotę iść na plażę? - spytał ją, wciąż trzymając rękę na jej ramieniu.
- Oczywiście ! - odpowiedziała z uśmiechem - już nie mogę się doczekać.
- To chodźmy - odparł, idąc w stronę swojego kabioletu i wskakując jednym zwinnym susem do środka, ponad drzwiami
- Hej, a co z resztą ? - spytała dziewczyna, oglądając się za siebie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać - zawołała Stormie Lynch, słysząc słowa Justine - Nacieszcie się sobą!
Na odchodne pomachała im przyjaźnie, a Ross ruszył z piskiem opon z podjazdu.
Wiatr rozwiewał ich włosy, a kaliornijskie gorące powietrze jakby stało w miejscu.
Czuć było spokój i idylliczny klimat tego miejsca.
- Jejku jak tu pięknie... - zachwycała sie Justine, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w kierunku oceanu.
Jechali całkiem pustą trasą. Z jednej strony widać było pasmo gór z napisem "HOLLYWOOD", a z drugiej spokojną, nieprzemierzoną taflę oceanu...
- To moja ulubiona trasa - odparł Ross, uśmiechając się i patrząc dziewczynie prosto w oczy - chciałem ci ją pokazać.
- Jest idealnie...
Po krótkiej przejażdżce Ross zaparkował porsche na parkingu przy samej plaży.
- No to chodźmy, pokażę ci jak surować
- Jasne, ale wiedz że nie uczę się szybko, jeśli chodzi o sporty
- Zobaczysz to łatwe
Dziewczyna pobiegła w stronę plaży, zstawiając chłopaka w tyle.
Chciała poczuć piasek na stopach, tak bardzo lubiła to uczucie...
Jej nogi wkrótce zostały ochłodzone w krystalicznie czystej wodzie oceanu.
Odwróciła się i zobaczyła Rossa rozkładającego ręcznik.
- Pomogę ci - powiedziała
- Nie, nie trzeba, już gotowe
- Okej, to w takim razie, kto pierwszy w wodzie? - spytała, zrzucając z siebie sukienkę i pokazując ciało w samym skąpym różowym bikini.
Ross spojrzał na nią z wyraźnym podziwem.
Uśmiechnęła się, łapiąc jego wzrok zatrzymujący się na jej pupie i piersiach i pobiegła w stronę wody, zostawiając go w tyle.
Po chwili dogonił ją i złapał w pół, gdy była po szyję w wodzie.
Poczuła na sobie jego dotyk.
Miał silne, męskie, umięśnione ramiona.
- Mmm... - zamruczała za śmiechem, macając jego muskuły.
Zaśmiał się, ale wciąż jej nie puszczał.
Miała ochotę na to samo co on.
Czuła w środku palące uczucie, podniecenia, miłości, zauroczenia.... Nie potrzebowali nawet zbyt wiele słów. W końcu wcześniej spędzili tyle czasu na rozmowach przez Skype, że teraz nie chcieli tracić ani chwili.
Zbliżył do niej swoją twarz, a ona położyła rękę na jego mokrych włosach.
Ich usta zbliżały się do siebie... Były tak blisko...
Aż nagle "BRUUUUUUUUUUUUUUUMMMM!!!" - to był skuter wodny przejeżdżający niebezpiecznie  blisko nich. Odskoczyli od siebie, uciekając przed falą wody.
- Pogięło cię?! - krzyknął Ross do kolesia siedzącego na skuterze.
- Spadaj ! - zawołał chłopak odpływając dalej, i robiąc kolejną wielką falę
- Hej... czy to był ... ? - Justine ochłonęła i wpatrywała się w osobę na skuterze
- Tak, to był Bieber - odparł Ross
- O kurczę..
- No co?
- Wiesz, że go lubię - uśmiechnęła się, pokazując zęby.
Wyszli na brzeg, Justine była jednocześnie zła - że Justin Bieber zepsuł im TĄ chwilę... kiedy Ross prawie ją pocałował...
A jednocześnie chciała go poznać. Bo zawsze o tym marzyła.
Lubiła go jako artystę, była Belieberką.
Widziała jednocześnie, że Ross zrobił się trochę zazdrosny.
 
* * * Perspektywa Rossa * * *

"Zabiję tego debila, już prawieTO się stało, już prawie ją całowałem... a on....
WRR! Dupek ! Nigdy go nie lubiłem, a teraz to przesadził na maksa!
W dodatku ONA go LUBI... 
Czy ja jestem zazdrosny? Tak jestem !
I nienawidzę siebie za to!
Jak teraz on mi ją... odbije...
NIE wypluj te myśli! 
Wyrzuć je ! 
MUSZĘ ją jakoś od niego odciągnąć !"

* * *

- Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli... - zaczęła dziewczyna
- Jeśli? - spytał
- Pójdę zrobić sobie z nim zdjęcie - wskazała głową w stronę wychodzącego z wody Justina Biebera.
- Hmm, nie skąd - odparł, ale w jego głosie słychać było lekką irytację
- No już... nie złość się ! Zaraz wrócę - odpowiedziała Justine, sięgając z torebki po swój aparat.


Hej kochani! Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za to, że miałam napisać dużo wcześniej, ale jednak piszę dopiero teraz ;) Poza tym mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za lekkie zamieszanie w opowiadaniu :P
Nie może być za słodko - musiałam dodać coś co lekko namiesza w raju :D
Mam nadzieję że Wam sie podoba - wszelkie komentarze i opinie są na wagę złota.
To WY mnie napędzacie do pisania - piszę dla WAS ! :)
Dziekuję, że ze mną zostaliście mimo bardzo długiej nieobecności wcześniej :)
Teraz będę już pisać cześciej.
Kocham Was ! Buziaki :*


poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 26 - Wygłupy

Justine czuła się tu... jak w domu. Choć była tu od zaledwie kilku godzin.
Podobała jej się wesoła atmosfera panująca w rodzinie Lynchów - dowcipkujący wciąż Riker, chichotająca Rydel, wciąż głodny Rocky, wesoły Ryland, oraz... idealny Ross.
Polubiła też ich rodziców - Stormie i Marka - byli bardzo ciepli i otwarci. Przyjęli ją do siebie jak kolejną córkę. Stormie wciąż szturchała, siedzacego obok niej Rylanda, mówiąc:
"Skarbie, podaj Justine trochę sałatki". "No zobacz, że dziewczyna nie ma jeszcze nałożonego steku! Podaj jej proszę!".
Dziewczyna  trudem pomieściła w żołądku te specjały, ale wszystko było tak pyszne, że nie była sobie w stanie odmówić ani kęsa.
- Smakowało ci kochanie? - spytała po skończonej kolacji Stormie
- Oh bardzo! Dziękuję ! Wszyscy jesteście tacy dla mnie mili...
- Oj, kochanie, przecież jesteś naszym gościem ! 
- Pomogę teraz pani pozmywać... - powiedziała Justine
- Jaka pani! Mów mi po imieniu kochana! Jestem Stormie!- powiedziała kobieta uśmiechając się przyjaźnie - i nie trzeba byś mi pomagała. Myślę, że teraz chciałabyś pobyć trochę z... Rossem - dodała puszczając oko.
- Ale..
- Nie ma "ale"! Ross zabierz swoją Justine - słowo "swoją" zaakcentowała dodatkowo - nad morze. A mi już tu pomoże cała reszta!
- Ale mamo! - zawył Ryland
- Kochanie ty nie musisz, bo pomagałeś mi już w sklepie ! - powiedziała Stormie - no już! Mark, Rydel, Riker, Rocky ! Zbierajcie wszystko ze stołu !
- Upiekło ci się Ross ! - krzyknął Riker, chwytając wąż do podlewania leżący na trawie, niedaleko stołu.
Rydel zauważyła to i oddaliła się na chwilę machając do Rikera.
Nagle z węża trysnęła woda, oblewając Rossa.
Rodzeństwo wybuchnęło śmiechem, czego nie można było powiedzieć o Rossie.
- Ej ! Zabiję cię ! - Ross rzucił się w stronę Rikera, który zaczął uciekać ze śmiechem, wciąz trzymająć w ręku węża ogrodowego.
- Ross ! To Rydel odkręciła wodę ! - krzyknął ze śmiechem Riker, wciąż oblewając brata, który próbował go dogonić.
Zauważył to Rocky i też zaczął gonić Rikera. Dopadł go, bo był szybszy. Wyrwał mu węża i zaczął oblewać jego i Rossa. Dostało się też Rydel, która zamilkła, by wybuchnąć za chwilę gromkim śmiechem.
- Akuku ! - to był Ryland. Stał z drugiej strony trzymając w ręku drugiego węża.
- O niee ! - zawył Riker
- Hahaha - śmiał się do rozpuku Ryland polewając wszystkich wokół, również Justine i swoich rodziców, a następnie biegnąc w kierunku basenu i wskakując o niego w ubraniu.
- Wariat ! - krzyknął za nim Ross.
- Wariatem jestem ja ! - zawył Riker rzucając się na brata, próbując go podnieść.
Widząc to Rocky zaczął mu pomagać.
Ross próbował im się wyrwać, ale nie udało mu się to i po chwili Riker i Rocky wrzucili go do basenu.
Justine i Rydel śmiały się do rozpuku.
- Was też to czeka dziewczyny ! - zawołał Riker, podbiegając do nich.
- O niee! - Rydel zaczęła uciekać, więc złapał niepodejrzewającą niczego Justine, bez trudu podniósł ją i pobiegł w stronę basenu.
- Nieee ! - krzyknęła, ale na nic to się nie zdało, bo po chwili była już w przyjemnie ciepłej wodzie.
- No chyba oszaleliście - zawołała z daleka Stormie, cicho chichotając.
Po chwili w wodzie była też Rydel, złapana przez Rocky'ego.
- No i ci moi drodzy? - zachichotał Riker, który stał na brzegu basenu.
- Hahaha a to ! - krzyknął Ellington, który pojawił się za nim niewiadomo skąd i popchnął jego oraz Rocky'ego prosto do basenu.
Wszyscy zaczęli bić mu brawo i śmiać się.
- O widzę, że macie gościa - powiedział Ellington po chwili, widząc Justine
- Czeeeść ! - przywitała się dziewczyna, wychodząc z wody
- Czy to TY? - spytał
- JA? To znaczy? - spytała ze śmiechem
- No... ta dziewczyna z internetu w której Ross...eeee.. którą Ross bardzo lubi?
- Tak, myślę, że to ja - odparła ze śmiechem Justine
- Miło mi cię poznać - powiedział Ellington - jestem Ell
- Tak wiem - wyszczerzyła zęby w niewinnym uśmiechu, nagle popychając go do wody.
- O niee ! Hahaha ! Już cie lubię ! - krzyknął Ell wpadając do wody.
Wszyscy zaczęli bić jej brawo.
Dziewczyna po chwili sama też wskoczyła do wody.



piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 25 - Chcę Ciebie

Trzymał ją w objęciach nie mając ochoty puścić. Wreszcie była tak blisko.... na wyciągnięcie ręki...
- Hej nie migdalcie się ! - do pokoju wpadł Riker, przerywając nagle ich romatyczną chwilę.
- Riker ! - wykrzyknął Ross, lekko podirytowany, na co Justine zaczęła się śmiać.
- No co ! Jestem głodny - wyszczerzył zęby Riker.
- Już dobrze, szybko się odświeżę i idę na dół - speszyła się Justine
- Nie nie... ja cię absolutnie nie poganiam, kochanieńka - odparł starszy brat Rossa, posyłając dziewczynie uśmiech.
Justine zamknęła za sobą drzwi łazienki i zdejmując szybko ubrania, od razu wskoczyła pod strumień wody, który przyniósł jej niesamowitą ulgę, zmywając zmęczenie po podróży.
Miała ochotę tańczyć, śpiewać... była PRZY NIM !
Nie mogła wciąż w to uwierzyć.
Wychodząc spot prysznica, wybrała szybko numer do mamy.
- Halo? Już jesteś? - spytała lekko zaniepokojonym głosem Joanna
- Tak mamo, doleciałam szczęśliwie
- Cieszę się... już się martwiliśmy bo nie dawałaś znać
- Wiem, przepraszam. Ale wiesz jak to jest, musiałam poznać całą rodzinę... no i wiesz przywitać się z Rossem... teraz zbieram się na obiad...
- Ojej i jacy oni są?
- Są wspaniali, przyjęli mnie jak córkę
- Tylko niech mi cię nie ukradną !
- Spokojnie, nie ukradną - odparła rozmarzonym głosem Justine
- Hmm... ale ktoś inny chyba już ukradł ? - spytała Joanna
- Hmmm... - zamyśliła się dziewczyna - chyba tak....
Po krótkiej rozmowie z mamą, Justine postanowiła zadzwonić jeszcze do swojej przyjaciółki Martiny.
- No kochana, już myślałam, że nie doleciałaś ! Albo że przeleciałaś hehehehe - zażartowała w swoim stylu dziewczyna
- Wybacz, ale sama rozumiesz - odparła Justine - miałam tyle wrażeń...
- No i jaki on jest, mów!
- Jest.... wysoki, przystojny.... pięknie pachnie... ma miękką skórę, jest męski, ma boskie mięśnie....
- Jezu dziewczyno! Ogarnij już się! Bo nie wrócisz mi do Polski!
- Hmmm.... - zamyśliła się Justine
- No ja wiem, pewnie teraz nie myślisz o tym... ale wiedz że ci nie dam tam zostać... chyba że mnie przechowasz tam w Stanach - zaśmiała się Martina
- No jasne ! Kochana... kończę, rodzinka Lynchów czeka na mnie z obiadem
- Jezu jakie to słodkie... dobrze kochana leć ! Buziaki ! I musisz mi wszystko opowiadać ze szczegółami!
- Dobrze Martuś ! 
Dziewczyny rozłączyły się, a Justine szybko nałożyła delikatny makijaż, założyła letnią błękitną sukienkę i zbiegła po schodach na dół.
Jej stopy dotknęły delikatnej, miękkiej trawy gdy tylko przekroczyła próg domu, wchodząc do ogrodu.
Odetchnęła pełną piersią Kalifornijskim powietrzem... czuła się tu... jak w domu. Mimo, że była tu od zaledwie dwóch godzin.
Gdy dotarła do dużego dębowego stołu, wokół którego krzątała się większośc rodziny Lynchów, jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Rossa.
Zobaczyła jego uśmiech i przysiadła się obok niego.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przekładając spadający jej na czoło kosmyk włosów za ucho.
- Dziękuję - odpowiedziała, czumąc jak po plecach przeszywa ją dreszcz...
- Co ty na to byśmy pojechali po obiedzie na plażę? Umiesz surfować? - spytał
- Nie... nie umiem - odpała ze smutkiem
- Nie martw się, na tych falach to łatwe, nauczę cię - powiedział.
Miała ochotę zacząć go całować już teraz.
Był idealny...



Kochani ! 
Wiem, że już tak daaaaawno temu nic nie pisałam, ale po pierwsze - nie miałam weny, 
po drugie - nie miałam czasu.
Mam głupie zmiany w pracy, wracam do domu i odsypiam...
Tak więc teraz obiecuję, że będę pisać często ! Tak czesto jak się to da !
Kochani, mam taką wielką wenę po koncercie... i mam depresje jednocześnie pomieszaną z radością, bo... byłam tam, widziałam ICH i JEGO! <3 Ale to już koniec... i teraz liczę, że przyjadą znowu... ale jednak ja mogłabym na tym koncercie spędzić całe życie bo było IDEALNIE !
KOCHAM ICH !
KOCHAM R5 !
KOCHAM ROSSA !
BOŻE JAKI ON JEST PRZYSTOJNY, PIĘKNY, BOSKI !
Pisałam ten rozdział na blogu i prawie płakałam, że to co opisuję nie jest prawdą, bo byłam tak blisko niego na koncercie, a jednak... nie mogłam z nim pogadać, poznać go osobiście...
Ale i tak się tak bardzo cieszę, że tam byłam!
Kochani dajcie mi otuchę komentując <3
Kocham Was!

UWAGA !

KOCHANI !


Blog powraca !
Mam teraz czas, więc będę kontunuowała opowiadanie :)
Zwłaszcza, że jesteśmy teraz w pokoncertowych nastrojach ! ;)
Jak wrażenia?
Byliście?


Ja byłam... i było IDEALNIE !