środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 34 - Przygotowania

Justine przetarła oczy i spojrzała na zaspanego Rossa, który z zamkniętymi oczami wymacał jej rękę i przyciągnął do siebie, cmokając ją w czoło.
- Kochanie, jeszcze wcześnie - zamruczał, obejmując ją.
Dziewczyna miała masę myśli kłębiących jej się w głowie.
Zrobili to, wreszcie... a jednocześnie... trochę się wystraszyła.
Przecież nie będzie tu wiecznie.
W końcu będzie musiała wylecieć z USA.
A przez te kilka dni zdążyła go pokochać tak jak nie kochała jeszcze nikogo.
Zanim go zobaczyła na żywo, podobał jej się, kochała go... ale inaczej, nie tak jak teraz.
Teraz czuła miłość całym sercem i nie wyobrażała sobie, że kiedyś ma stąd odjechać.
- O czym myślisz? - Ross otworzył oczy i spojrzał na nią z czułością.
- O tym, że chciałabym zostać przy Tobie na zawsze... - odparła z nagłym przypływem szczerości, zanim zdążyła się powstrzymać.
Chłopak objął ją i odparł:
- I zostaniesz. Bo ja też tego pragnę.
Leżeli tak przytuleni do siebie.
Justine czuła się szczęśliwa i niepokojące myśli zaczęły ją opuszczać. Rozluźniła się, ciesząc tą chwilą.
- Trochę się stresuję tą galą... nie wiem czy sobie poradzę - powiedziała w końcu.
- Nie masz czym, uwierz to nic takiego.
- Ale wiesz... pierwszy raz będę na takim wydarzeniu.... tyle gwiazd w jednym miejscu, wszscy będą robić zdjęcia... 
- Będę przy tobie, poradzisz sobie. Wszyscy będą tobą zachwyceni, zobaczysz.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Justine spojrzała przerażonymi oczami w stronę Rossa. Nie była przygotowana na to, by ktoś zobaczył ich razem w łóżku.
Zwłaszcza rodzice Rossa.
- Proszę! - zawołał chłopak, zanim zdążyła zaprotestować. Miała ochotę zakryć się kołdrą i udawać, że jej nie ma. Ross zaśmiał się i ją objął.
Do pokoju wparadowała ubrana w piżamę Rydel.
- Mama mówi, że... o! O soooorryy! - dodała widząc zakłopotaną minę Justine - nie wiedziałam, że wy... eee... no w każdym razie mama mówi, że na 16 mamy być gotowi. To paa! - zamknęła za sobą drzwi z chichotem.
- Boże! - Justine rzuciła w Rossa poduszką - myślałam, że się spalę ze wstydu!
- A co wstydzisz się mnie? - chłopak zachichotał.
- Nie, ale wiesz że mnie krępują takie rzeczy! A gdyby to była twoja mama? Albo tata? 
- Przecież wiedzą, że jesteśmy dorośli... i że mamy swoje potrzeby. Poza tym wiedzą, że się kochamy! Nie sądziłaś chyba że ci pozwolę spać ciągle w osobnym pokoju! - zaśmiał się, łaskocząc ją.
- No już dobrze, dobrze... - zaśmiała się, wstając - idę się odświerzyć - dodała, wychodząc do łazienki.
Wchodząc pod gorący strumień wody (mimo upału na zewnątrz Justine uwielbiała kąpać się w bardzo gorącej wodzie), nie usłyszała że ktoś stoi za nią. Poczuła na biodrach dotyk czyichś dłoni. Odwróciła się szybko. To był Ross. Stał za nią, zupełnie nagi, z nabrzmiałą męskością. Objął ją od tyłu, całując po szyi. Razem weszli pod strumień wody, całując się namiętnie.
Woda spływała po ich mokrych ciałach, a oni kochali się na stojąco.
- Mmm myślisz, że możesz sobie tak paradować nago po sypialni i nie spowodować, że będę miał zaraz ochotę? - po wszystkim, chłopak wyszeptał jej te słowa do ucha, całując ją jednocześnie po mokrym ciele, na co Justine zaśmiała się i odwzajemniła jego pocałunki.
Nie mogła przestać na niego patrzeć... Jego mokre, umięśnione ciało, jego blond czupryna, jego oczy... Miała ochotę podziwiać go jak rzeźbę greckiego bożka...
- Nie mam nic przeciwko - wyszeptała, oplatając go, tak że przywarł do niej mokrym ciałem.
Po wszystkim zeszli na dół, do hotelowej restauracji, zjeść późne śniadanie.
- A gdzie wszyscy? - spytała dziewczyna.
- Nie mam pojęcia, ale Rydel chyba poszła z mamą do kosmetyczki... mówiła, że chce coś zrobić z włosami. 
- Czyli do 16 mamy czas dla siebie?
- Tak - odparł chłopak - masz ochotę coś porobić? - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Hmm... zobaczymy... na razie mam ochotę napić się czegoś mocniejszego, bo znowu zaczęłam myśleć o tej gali i czuć tremę.
- Zrobię ci rozluźniający masaż i zamówię do pokoju szampana, co ty na to?
- Bomba! Pasuje mi.
Po śniadaniu Justine wyszła na dwór do hotelowego basenu. Miała ochotę popływać, co bardzo lubiła.
Ross poszedł poskakać z trampoliny, która była bardzo wysoka. Dziewczyna nie odważyła się tam wejść, ponieważ miała lęk wysokości.
- No dalej, chociaż spróbuj! - krzyknął Ross, skacząc z wysoka do wody.
- Nie ma mowy - odkrzyknęła dziewczyna, odłaniając się przed chluśnięciem wody.
Po jakimś czasie wrócili do pokoju.
Ross zgodnie z obietnicą zamówił szampana, który czekał już na stoliku, wraz z truskawkami.
- Mmm... to jeszcze masażyk - powiedziała dziewczyna, układając się na łóżku i patrząc jak chłopak nalewa jej i sobie alkohol.
Podał jej kieliszek i usiadł przy niej, masując jej kark.
- Mmmm jak przyjemnie.... - dziewczyna zamknęła oczy, upijając łyk szampana i rozkoszując się dotykiem dłoni chłopaka.
- Ale jesteś spięta...
- Mówiłam to ta gala. Mam tremę.
- Nie miej - cmoknął ją w plecy.
Kiedy butelka była już w połowie opróżniona, dziewczyna wstała i zaczęła grzebać w swojej kosmetyczce.
- Muszę się zacząć powoli szykować, bo jak się upiję to się nie pomaluję - zaśmiała się.
- Dobrze - odparł Ross - choć dla mnie nie musisz się malować, wyglądasz przepięknie i bez makijażu.
- Och daj spokój, nie pokazałabym się tak...
Chłopak pocałował ją czule.
Dokładnie o godzinie 15.30 Justine była już pomalowana i uczesana, a Ross pomagał jej zapiąć suknię.
- Wyglądasz cudownie - odparł patrząc na jej odbicie w lustrze. Jej czerwona sukienka ponętnie opinała jej ciało.
- Ty też - powiedziała dziewczyna, przyglądając się mu. Miał na sobie białe spodnie i czarną marynarkę, a do tego czarną koszulkę, a włosy jak zwykle w lekkim nieładzie, co dodawało mu tylko uroku.
- Jeszcze tylko jedna rzecz - dodał Ross, patrząc na nią z uśmiechem, i wyciągając coś z kieszeni marynarki.
- Co takiego? - spytała dziewczyna.
- Zamknij oczy - odparł.
Dziewczyna poczuła, że Ross wkłada jej coś na szyję.
- Możesz już otworzyć - powiedział w końcu.
Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Miała na szyi piękny złoty naszyjnik.
- Och Ross... jest piękny! dziękuję! - rzuciła mu się na szyję.
Chłopak pocałował ją czule i chwycił za rękę.
- Możemy już iść, na dole czeka limuzyna.


Tak wyglądali Ross i Justine :)
Mam nadzieję, że rodział się Wam podobał :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 33 - Wieczór

UWAGA!
ROZDZIAŁ +18 !
 ! Czytasz na własną odpowiedzialność !

*** Perspektywa Justine ***

Otworzyłam oczy i z początku się przeraziłam, bo nie wiedziałam gdzie jestem.... Nie lubię tego uczucia, gdy się budzę i nie rozpoznaję miejsca w którym się znajduję.... A nie byłam w swoim pokoju hotelowym...
Szybko usiadłam w łóżku i poczułam na swojej talii czyjś dotyk. 
Odwróciłam się...
To był Ross.
I wtedy wczorajszy wieczór stanął mi przed oczami jakby to było sekundę temu.
Stałam na balkonie, podziwiając nocny widok na Las Vegas i rozmyślając... o różnych rzeczach... o Łodzi, o rodzinie, o Martinie... no i o Rossie i jego rodzinie... o tym jaka jestem szczęśliwa. I o Anthonym... że jeszcze nie tak dawno byłam z nim, tak bardzo nieszczęśliwa, gdy dowiedziałam się że mnie zdradził. 
A teraz mam milion razy lepszego, wspanialszego chłopaka, gwiazdę, boże.... byłam tak szczęśliwa!
Nagle usłyszałam czyiś stłumiony syk:
- Pssst! 
Odwróciłam się - to był Ross.
Stał tuż obok i zachęcony moim uśmiechem podszedł bliżej i mnie objął.
- O czym myślisz? - spytał mnie.
- O tym jaka jestem szczęśliwa - odparłam, patrząc na niego.
Zaczęliśmy się całować. Dotyk jego miękkich ust, sprawiał że nogi uginąły się pode mną.
Wciąż nie mogłam do tego przywyknąć, przyzwyczaić się.
Wciąż łapałam się na tych myślach, że jeszcze nie tak dawno on był osobą której nie znałam, gwiazdą zza oceanu, a teraz stał obok mnie, całując moje usta, był tak blisko...
Mój umysł wciąż nie umiał tego ogarnąć, jakby bał się że się obudzę, że to tylko piękny sen...
Wciąż musiałam walczyć z tymi uczuciami...
Wciąż miałam ochotę szczypać się po rękach, by sprawdzić, by sobie udowodnić że to nie jest sen, tylko rzeczywistość. Piękna rzeczywistość.... Spełnione najskrytrze marzenie...
Byłam szczęściarą...
- Ja też jestem szczęśliwy - odparł Ross, odrywając w końcu swoje usta od moich i delikatnie dotykając mojej twarzy. Patrzył przy tym na mnie swoimi pięknymi oczami.
Boże... jak ja uwielbiałam na nie patrzeć!
- Jestem szczęśliwy, że cię mam i... - jęknął cicho.
Spojrzałam na niego, obejmując go.
Znowu zaczęliśmy się całować.
Wiedziałam, że on myśli o tym samym co ja.
Że tego chce...
Że chce się ze mną kochać.
Nagle jednym silnym ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju (nasze pokoje były połączone jednym dużym balkonem).
Zatrzymał się przed wielkim hotelowym łóżkiem i położył mnie na nim delikatnie.
Zaczęliśmy się całować. Tak bardzo go chciałam... chciałam tego... 
Myślałam o tym o d samego początku, ale nie chciałam niczego przyspieszać... A teraz miał wreszcie nastąpić ten moment...
- Myślisz, że... - spytałam go
- Nie, nie martw się, nikt tu nie wyjdzie - Ross uprzedził moje pytanie. Jednocześnie całował mnie po szyi, a jego ręka błądziła w okolicach suwka mojej sukienki.
Pomogłam mu ją zdjąć.
Byłam przy nim, pierwszy raz w samej bieliźnie.
No cóż... bikini na plaży to jednak nie to samo, co bielizna.
Spojrzałam na niego, a w jego oczach widać było podziw i pożądanie.
Wiedziałam, że mu się podobam.
Że podoba mu się moje ciało...
Zaczęłam go całować, jednocześnie siadając na nim i zdejmując jego koszulkę.
Jego mięśnie wciąż robiły na mnie ogromne wrażenie. 
Zobaczył, że wpatruję się w jego ciało i ze śmiechem napiął bicepsy.
Zachichotałam i zaczęłam go po nich całować i lekko kąsać.
Nagle złapał mnie za twarz i powiedział:
- Justine... chcę ciebie - i pocałował mnie.
Jednym ruchem ręki rozpiął mi stanik i zaczął pieścić moje nabrzmiałe od podniecenia piersi.
Całował je i miętosił w rękach.
- Jesteś piękna - szeptał, biorąc do ust mój sutek i ssąc go.
Jęknęłam z rozkoszy.
Boże on był idealny....
Następnie zabrał się za moje stringi. Jednym ruchem zdjął je i pochylił się nade mną...
Zamknęłam oczy i oddałam się tej rozkoszy...
Jego usta najpierw błądziły wokół, by po chwili trwafić w moje najczulsze miejsce.
Jego język sprawiał mi ogromną rozkosz.
Jęczałam, już nie przejmując się, że ktoś usłyszy.
To było nieziemskie...
Dochodziłam kilkukrotnie, zanim przestał.
Spojrzałam na niego spod półprzymkniętych oczu i złapałam go w miejscu sporego zarysu, który pojawił się w jego spodniach w wiadomym miejscu.
O tak, miał potężną erekcję.
Tym razem to ja rozpięłam mu pasek i zdjęłam jego spodnie.
Stał przede mną w samych bokserkach (oczywiście różowych). Z zarysu widać było, że miał się czym pochwalić.
Chciałam go zobaczyć...
Zsunęłam jego bokserki, klęcząc przed nim.
Mmm widok był... boski.
Spojrzałam na niego i ujęłam jego członek w rękę, zbliżając go do swoich ust.
Rozchyliłam je, uśmiechając się jednocześnie.
Widziałam, że patrzy na mnie z napięciem.
Chciał już bym zaczęła.
A więc zaczęłam, najpierw krążyć językiem po samym czubeczku... a potem wzięłam go całego do ust.
- Ohh - jęczał.
Ale nie pozwoliłam mu dojść.
- Jeszcze nie... - powiedziałam, przerywając te pieszczoty i popychając do w stronę łóżka.
Położył się, a ja usiadłam na nim.
Czułam, że jeśli on za chwilę we mnie nie wejdzie, to chyba eksploduję.
Byłam podniecona, jak nigdy wcześniej.
Leżał tak przez chwilę, po czym usiadł i pozwilił mi usiąść na nim.
Wszedł we mnie w tej pozycji.
Poczułam go w sobie tak mocno, jak nigdy wcześniej nikogo nie czułam.
Boże!
Miałam wrażenie że pod powiekami pojawiły mi się gwiazdki.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe i zakręciło mi się w głowie.
Doszłam od razu.
Ale nie był to koniec.
Zaczęliśmy się bujać rytmicznie, on we mnie, a ja na nim.
Trzymał mnie jednocześnie za pupę, co uwielbiałam.
- Ohh.. taaak... - jęczałam co chwilę i nie miałam dość. 
Popchnęłam go delikatnie na łóżko, sama siedząc na nim.
Złapał mnie za piersi, ugniatając je lekko i gładząc. Zaczęłam miarowo bujać biodrami.
- Oooh
- Oo tak...
- Mmm... - pojękiwaliśmy.
Poruszałam biodrami coraz szybciej i szybciej, a serce waliło mi jak oszalałe.
Nagle Ross przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować, jednocześnie gładząc całe moje ciało.
Jego dotyk sprawiał mi tak wielką przyjemność.
Jego ramiona obejmowały mnie...
Następnie obrócił mnie, wciąż trzymając na tyle blisko, by zostać w środku.
Położył mnie, sam pozostając nade mną.
Złapałam go za pośladki i gładziłam po nich.
Później objęłam go nogami.
Poruszał się we mnie, jednocześnie całując mnie po szyi i pieszcząc moje piersi.
Odlatywałam co chwilę...
Po dłuższej chwili nagle wydyszał wtulony w moją szyję:
- Justine... już nie mogę dłużej - jęknął, całując mnie.
Po chwili leżał z głową na moich piersiach, wciąż oddychając ciężko, a ja całowałam go po blond włosach, wdychając jednocześnie jego zapach...
- Kocham cię - powiedział w końcu, obejmując mnie mocno i okrywając kołdrą.
Zasnęłam przytulona do niego...
I nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa.




No cześć, mam nadzieję że Wam się podobało :P
Co Wy na to?? :D

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 32 - Vegas

Podróż do Las Vegas mijała szybko. Rodzina Lynchów, Ell, oraz Justine zajęli przestronny autobus, tak, że każdy miał dużo miejsca na rozłożenie się i wyciągnięcie nóg.
Justine wpatrywała się w senny, pustynny kraiobraz za oknem, oparta o ramię Rossa.
Rocky i Ell dowcipkowali z tyłu, co chwila wybuchając chichotem, Rydel czytała coś na swoim tablecie, Riker rozmawiał z kimś przez telefon, przyciszonym głosem, rozglkądając się z konspiracją na twarzy, Stormie spała z książką na głowie, a Mark rozmawiał z kierowcą - przyjacielem rodziny.
Senna atmosfera podróży i cichy szum wiatru wpadającego przez szyberdach do busa szybko uśpiły Justine.
- Kochanie ? - Ross obudził ją całując w czoło.
Dziewczyna zamrugała oczami i przetarła zaciśniętymi pięściami powieki, po czym szybko przeglądajac się w swoim odbiciu w oknie, sprawdziła czy się nie rozmazała, bo za późno zdała sobie sparwę, że przecież miała pomalowane oczy.
Na szczęście makijaż był na swoim miejscu.
- Co się stało ? - spytała zaspana.
- Już jesteśmy na miejscu. Idziesz, czy mam cię zanieść? - Ross zachichotał, gładząc ją po włosach.
- Hej zakochańce, kto ostatni ten zgniłe jajo ! - zawył nad ich głowami Riker, wybiegając z busa.
- Już? Szybko minęło !
- Bo przespałać prawie całą drogę.
- I ominęłam widoki za oknem... eh a chciałam zwiedzić Stany...
- Ominęłaś głównie pustynne klimaty skarbie - zaśmiał się Ross - nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę szybko się odświerzyć i zobaczyć miasto.
- Ooo ja też! Byłeś już tu wcześniej?
- Byłem, ale dawno temu, więc niewiele pamiętam.
- Moi drodzy macie swoje klucze - przy recepcji czekała już na wszystkich Stormie i niczym władczyni rozdała wszystkim karty do drzwi, po czym wszyscy wtoczyli się do wind do swoich pokoi.

* * *

- To co gotowa? - Ros wychylił się zza półprzymkniętych drzwi, zaglądając do pokoju Justine.
- Tak już... - odparła, związując włosy w koński ogon i nakładając na nos okulary przeciwsłoneczne - możemy iść.
Gdy tylko drzwi windy zamknęły się za nimi, Ross dopadł do niej i zaczął ją namiętnie całować.
- Ross... nie znałam cię z tej strony - zachichotała Justine, odwzajemniając jego pocałunki.
- To poznasz - chłopak odwzajemnił łobuzerski uśmiech.
Zwiedzanie miasta minęło przyjemnie. Para spędziła czas na robieniu sobie wspólnych zdjęć w ciekawszych miejscach.
Pod wieczór usiedli w małej knajpce pod gołym niebem, jedząc spaghetti. Niebawem dołączyli też do nich pozostali z rodzeństwa, oraz Ell.
- To co gdzie byliście ? - spytała Rydel, dosiadając się do stolika.
- W sumie to chyba wszędzie - zaśmiał się Ross.
- A wy? - spytała Justine.
- Chłopaki w kasynie... - tutaj Rydel zrobiła zdenerwowaną minę - mówiłam im żeby się nie wygłupiali, bo jeszcze zastawią dom, ale na szczęście szybko postanowili wyjść.
- Dlaczego? - spytał Ross.
- No jak to... jesteśmy niepełnoletni... do kasyna można wchodzić od 21 lat! - odparł Ell - a mówię wam, czułem że coś wygram ! - dodał po chwili.
Po sytej kolacji wszyscy postanowili wrócić do hotelu, żeby odpocząć przed jutrzejszą galą.
- O czeeeeść ! - nagle zatrzymał ich czyjś głos.
Justine odwróciła się i zobaczyła machającego do niej... Justina Biebera.
- O nie! - zamruczał Ross, łapiąc dziewczynę trochę mocniej niż zwykle.
- Cześć ! - przywitała się Justine, spoglądając jednocześnie na niezbyt zadowoloną minę swojego chłopaka. 
- Też tu jesteście ? No proszę... - odparł Bieber lustrując wzrokiem rodzeństwo.
- Tak, jesteśmy - odparł Riker - Nie wiem czemu to cię dziwi.
- No cóż... jak macie ochotę wpadnijcie do Hotelu Plaza na imprezkę. A jak nie to do jutra! - odparł chłopak odchodząc.
- Nie wiedziałem że go znasz - zasyczał Riker.
- Poznałam na plaży... widzę że za nim nie przepadacie - odparła Justine.
- Wiesz co... jest mi obojętny, ale on dziwnie się wobec nas zachowuje. Nie wiem czemu.
- Może boi się konkurencji - zachichotała Rydel.
- Chodźmy już, bo potwornie chce mi się spać a jutro gala... - ziewnął Ell.


Hej kochani!
Wiem, że  pewnie macie mnie dość bo:
- rozdział krótki, ale następny postaram się rozpisać bardziej ;)
- już bardzo dawno temu nie pisałam, ale jestem chora, a więc nie mam za bardzo weny.
Jak zwykle postaram się pisać więcej i częściej żeby to miało ręce i nogi. Mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam podoba! Piszcie komentarze to mnie zmobilizujecie do szybszego nexta! :D
Buziaki!