"Jestem prawdziwą szczęściarą" pisała Justine w swoim pamiętniku. "Ale jedna rzecz mnie wciąż trapi. Mianowicie - czy uda nam się spotkać... czy odległość nie spowoduje, że odpuścimy. Znowu czarnowidzę, jak to ja... ale nic na to nie poradzę. Ufam mu, wiem że nie zrobi nic głupiego. Ale z drugiej strony, nie jesteśmy przecież parą... nie mogę od niego wymagać nie wiadomo czego... Chciałabym go zobaczyć na żywo... tak bardzo tego potrzebuję... To zabawne, jeszcze niedawno byłam z Anthonym. To był zupełnie inny związek. Inna jakość relacji. Cierpiałam przy nim, bałam się. Wciąż czułam niepokój i strach, że mnie zdradzi i zostawi... Było mi źle. A teraz to wszystko minęło. Już w ogóle nie pamiętam Anthony'ego. Łapię się na tym, że próbuję sobie przypomnieć jego głos i nie potrafię. To zabawne. Nie wiem już jak pachniała jego woda po goleniu i jego ciało. Ale cieszę się, że to już za mną. Czuję się szczęśliwa, bo mam kogoś z kim czuję się szczęśliwa. Ale jednocześnie chcę go zobaczyć! Oh, jak bardzo chcę zobaczyć Rossa!".
Dziewczyna odłożyła długopis i lekkim krokiem wbiegła do przedpokoju.
Tam wpadła na Margaret.
- Hej, co tam? - spytała współlokatorka.
- A nic, szłam na spacer.
- A może dziś poszłabyś ze mną do klubu ?
- Dziś? Nie wiem, nie myślałam o tym... - odparła Justine, przeczesując włosy i malując usta błyszczykiem.
- Ej no, jest fajna impreza w stylu lat 60-tych...
- Ooo, serio?
- No tak ! I trzeba się przebrać ! Mówię ci będzie fajnie.
- Ok to pójdziemy ! - Justine ucieszyła się, bo lubiła takie imprezy - a teraz pójdę się przejść i pomyślę w co się przebiorę !
- Ok ok ja się przebieram za Janis Joplin, haha ! - zaśmiała się Margaret, zamykając drzwi od łazienki.
Justine zeszła po schodach i pchnęła ciężkie drzwi do klatki schodowej.
Jej twarz oblały gorące promienie słońca. Na dworze było wyjątkowo ciepło.
Dziewczyna skierowała kroki do parku, gdyż lubiła tam spacerować.
W kieszeni zawibrował jej telefon. Podniosła go i uśmiechnęła się sama do siebie widząc wiadomość.
To był Ross: "Hej co porabiasz piękna? :)" brzmiała wiadomość.
"A nic, idę na spacer, myślę też w co się przebrać, bo wybieram się dziś na imprezę" odpisała.
"A jaki dress code ma być?"
"Lata 60-te"
"Lubisz Beatlesów, może za Lennona haha ? XD" odpisał Ross, powodując że Justine zaczęła się głośno śmiać, płosząc stadko gołębi.
Dziewczyna usiadła na ławce rozkoszując się piękną pogodą.
"Oh jak wspaniale" myślała "Uwielbiam taką pogodę, słońce świeci, powietrze jakby stało w miejscu".
Jej telefon znowu zawibrował.
"Bądź grzeczna na ten imprezie :* " to była kolejna wiadomość od Rossa.
Justine znowu poczuła motylki w żołądku "Jest o mnie zazdrosny" pomyślała, odpisując mu "Oczywiście, że będę grzeczna :) Nie martw się :* "
Po jakimś czasie dziewczyna wstała i postanowiła wrócić do domu, by poszperać w internecie za kogo mogłaby się przebrać na wieczorną imprezę.
Szybkim krokiem wbiegła po schodach. Nie zauważając niczego podejrzanego pchnęła drzwi pokoju, a tam...
- ANTHONY? Co ty tutaj robisz?! - wrzasnęła, widząc swojego byłego chłopaka stojącgo na środku jej pokoju.
- Ja... - chłopak wyciągnął zza pleców bukiet kwiatów i uklęknął otwierając przed nią malutkie czerwone pudełeczko z błyszczącym pierścionkiem w środku - Justine, wyjdź za mnie ! - powiedział, a w oczach świeciły się mu łzy.
Haha ! Spodziewaliście si ę tego? :D
Mam nadzieję, ze się podobało ;)