poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 28 - Justin Bieber i nie tylko

Justine pobiegła w stronę Biebera, oglądając się za siebie.
Ross stał bez ruchu na brzegu oceanu, udając że nie patrzy w jej stronę.
" O kurcze, gdyby Martina tu była... Boże JUSTIN BIEBER!" - myślała dziewczyna, idąc coraz szybciej w kierunku młodego piosenkarza.
- Cześć - zawołała do niego, będąc na tyle blisko by usłyszał - wiesz, że prawie nas zabiłeś swoim skuterem? - tak na prawdę wcale się nie gniewała, ale chciała zwrócić na siebie jego uwagę.
Bieber spojrzał na nią milcząc i zdjął z oczu ciemne okulary.
- O kurczę, to byłaś ty? Przepraszam ! - powiedział w końcu wyciągając do niej dłoń - jestem Justin
- Hmm... nie uwierzysz, ale wiem - zachichotała, podając mu rękę - a ja jestem Justina
- Oh co za piękne imię - odparł śmiejąc się - na prawdę cię przepraszam, ale goniłem się z kumplem, przez co troche mnie zarzuciło na zakręcie... Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na... - chłopak nie dokończył bo przerwał mu Ross który pojawił się niewiadomo skąd
- Tak się składa, że ona jest ze mną i nie ma czasu, bo idziemy posurfować - powiedział Ross
- Eee... - Bieber zaniemówił na chwilę - a to w takim razie, może dacie się zaprosić na imprezkę którą organizują z kumplami za 3 dni przy plaży, w mojej willi - dokończył
- Jasne! - powiedziała szybko Justine,dostrzegając przez ułamek sekundy niezbyt zadowolone spojrzenie Rossa
- No okej, zobaczymy czy będziemy mieli czas - dodał chłopak, obejmując dziewczynę.
- No wiesz... Justin, czy mogę sobie z tobą zrobić zdjęcie? - spytała Justine
- No jasne - zachichotał - zdjęć z fankami nigdy dość.
- Ross, mógłbyś? - spytała Justine podając mu aparat
- No dobrze - odparł, ale w jego głosie słychać było dezaprobatę.
Nie był też zadowolony widząc jak Bieber ją obejmuje.
- Dzięki - zaśmiała się Justin
-  My już idziemy - dodał szybko Ross
- Okej, to do zobaczenia na imprezie - zawołał za nimi Bieber,  puszczając oko do Justine.
- No wiesz... czy ty byłeś zazdrosby o niego? - Justine zachichotała
- No co ty, oszalałaś? ja zazdrosny? O niego?!
- Hahaha, to czemu tak szybko chciałeś się ewakuować?
- Nie przepadam za nim i tyle - Ross wyszczerzył zęby w zawadiackim uśmiechu
- Dooobrze, to chodźmy posurfować, ale najpierw napiłabym się czegoś - dodała widząc niedaleko bar przy plaży.
- W sumie ja też, a tu podają najlepsze koktajle.
Justine usiadła w cieniu słomkowego parasola, a w tym czasie Ross poszedł po koktaile.
Kokosowy dla niej, a arbuzowy dla siebie.
Kiedy przyszedł  z powrotem, zobaczył, że Justine nie jest sama.
Siedział z nią nie kto inny, a ... Justin Bieber ze swoim kolegą-raperem.
"O nieee" - pomyślał w duchu Ross, zbliżając się do stolika przy którym siedzieli. Justine śmiała się głośno z opowiadanej przez Biebera historii.
- No i nie uwierzysz, pies nasikał mu do buta! Ahahh ! - dokonczył Justin
- Hahahha - śmiała się dziewczyna
Ross usiadł koło niej, nie okazując zbtniego zadowolenia
- Ej ziomek.. nie spinaj się tak - zaśmiał się Bieber - już sobie idziemy
Justin i jego kolega odeszli.
- No co, nie patrz tak na mnie, sami się dosiedli - zachichotała Justine, biorąc do ust słomkę i próbując koktailu - mmm pycha!
- Co ci tam opowiadali ? - spytał w końcu Ross
- A nic, w sumie to podali mi dokładny adres tej imprezy... a potem Justin opowiedział mi pewną anegdotkę z koncertu... No juz nie gniewaj się Ross... - spojrzała na niego z uśmiechem - nie wiem wcale czy mam ochotę tam iść... Poza tym wolę spędzać czas z tobą... - położyła głowę na jego ramieniu.
Serce zaczęło jej bić mocniej... Jego ręka powędrowała na jej włosy, które zaczął gładzić.
Czuła się idealnie.
Ostre słońce docierało do nich nawet przez parasol. Mimo, że siedzieli w cieniu, czuć było palący upał.
Na szczęście od morza wiał delikatny chłodzący wiatr, przynoszący ulgę.
Justine zacząła czuć w głowie procenty z koktailu.
- Hej, nie wiedziałam że to będzie takie mocne - powiedziała - chcesz mnie upić czy co ? - zachichotała
- Nie... chociaż w sumie może - odparł ze śmiechem, za co dostał po głowie
- Nie musisz mnie upijać - zaśmiała się, i zaczęła uciekać, a on zaczął ją gonić.
Zbliżała się pora emisji ulubionego serialu amerykanów, dlatego na plaży było zaledwie kilka osób.
Wszyscy pozostali wrócili już do domów.
Dziewczyna chciała wbiec do wody, ale Ross był tuż za nią, złapał ją wpół i podniósł do góry.
- Aaa ! - krzyknęła, bo zaczął ją trzymać do góry nogami - postaw mnie aaa ! - krzyczała i śmiała się na zmianę.
W końcu upadli razem na piasek.
Był tak blisko.... Serce waliło jej, ze zmęczenia i z emocji...
Złapała go i delikatnie przyciągnęła jego głowę do swojej.
To był ten idealny moment...
Już mieli się pocałować gdy:
- Aaaaaa! To jest ROSS LYNCH ! - dał się słyszeć pisk i kilka dziewczyn wpadło na nich
- Mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie?
- Aaa Ross kocham cię !
- Aaa dasz mi autograf!
- Roooos aaa to jest Ross !
Około dziesięciu dziewczyn otoczyło Rossa, zostawiając Justine z boku. Stała tam nie przeszkadzajac.
 Nie chciała w sumie, by ktoś dowiedział się o ich "romansie" o ile wogóle można to było tak nazwać, bo póki co wszystkie żywioły zmówióły się by nie pozwolić się im pocałować.


wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 27 - Prawie

Justine nie mogła oderwać wzroku od mięśni zarysujących się pod mokrą koszulką Rossa.
Chłopak podszedł do niej i delikatnie objął ją ramieniem.
Niby dla żartu, ale wiedziała... czuła, że chce czegoś więcej.
Że płynie to z jego potrzeby okazania jej uczuć.
- To co, masz ochotę iść na plażę? - spytał ją, wciąż trzymając rękę na jej ramieniu.
- Oczywiście ! - odpowiedziała z uśmiechem - już nie mogę się doczekać.
- To chodźmy - odparł, idąc w stronę swojego kabioletu i wskakując jednym zwinnym susem do środka, ponad drzwiami
- Hej, a co z resztą ? - spytała dziewczyna, oglądając się za siebie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać - zawołała Stormie Lynch, słysząc słowa Justine - Nacieszcie się sobą!
Na odchodne pomachała im przyjaźnie, a Ross ruszył z piskiem opon z podjazdu.
Wiatr rozwiewał ich włosy, a kaliornijskie gorące powietrze jakby stało w miejscu.
Czuć było spokój i idylliczny klimat tego miejsca.
- Jejku jak tu pięknie... - zachwycała sie Justine, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w kierunku oceanu.
Jechali całkiem pustą trasą. Z jednej strony widać było pasmo gór z napisem "HOLLYWOOD", a z drugiej spokojną, nieprzemierzoną taflę oceanu...
- To moja ulubiona trasa - odparł Ross, uśmiechając się i patrząc dziewczynie prosto w oczy - chciałem ci ją pokazać.
- Jest idealnie...
Po krótkiej przejażdżce Ross zaparkował porsche na parkingu przy samej plaży.
- No to chodźmy, pokażę ci jak surować
- Jasne, ale wiedz że nie uczę się szybko, jeśli chodzi o sporty
- Zobaczysz to łatwe
Dziewczyna pobiegła w stronę plaży, zstawiając chłopaka w tyle.
Chciała poczuć piasek na stopach, tak bardzo lubiła to uczucie...
Jej nogi wkrótce zostały ochłodzone w krystalicznie czystej wodzie oceanu.
Odwróciła się i zobaczyła Rossa rozkładającego ręcznik.
- Pomogę ci - powiedziała
- Nie, nie trzeba, już gotowe
- Okej, to w takim razie, kto pierwszy w wodzie? - spytała, zrzucając z siebie sukienkę i pokazując ciało w samym skąpym różowym bikini.
Ross spojrzał na nią z wyraźnym podziwem.
Uśmiechnęła się, łapiąc jego wzrok zatrzymujący się na jej pupie i piersiach i pobiegła w stronę wody, zostawiając go w tyle.
Po chwili dogonił ją i złapał w pół, gdy była po szyję w wodzie.
Poczuła na sobie jego dotyk.
Miał silne, męskie, umięśnione ramiona.
- Mmm... - zamruczała za śmiechem, macając jego muskuły.
Zaśmiał się, ale wciąż jej nie puszczał.
Miała ochotę na to samo co on.
Czuła w środku palące uczucie, podniecenia, miłości, zauroczenia.... Nie potrzebowali nawet zbyt wiele słów. W końcu wcześniej spędzili tyle czasu na rozmowach przez Skype, że teraz nie chcieli tracić ani chwili.
Zbliżył do niej swoją twarz, a ona położyła rękę na jego mokrych włosach.
Ich usta zbliżały się do siebie... Były tak blisko...
Aż nagle "BRUUUUUUUUUUUUUUUMMMM!!!" - to był skuter wodny przejeżdżający niebezpiecznie  blisko nich. Odskoczyli od siebie, uciekając przed falą wody.
- Pogięło cię?! - krzyknął Ross do kolesia siedzącego na skuterze.
- Spadaj ! - zawołał chłopak odpływając dalej, i robiąc kolejną wielką falę
- Hej... czy to był ... ? - Justine ochłonęła i wpatrywała się w osobę na skuterze
- Tak, to był Bieber - odparł Ross
- O kurczę..
- No co?
- Wiesz, że go lubię - uśmiechnęła się, pokazując zęby.
Wyszli na brzeg, Justine była jednocześnie zła - że Justin Bieber zepsuł im TĄ chwilę... kiedy Ross prawie ją pocałował...
A jednocześnie chciała go poznać. Bo zawsze o tym marzyła.
Lubiła go jako artystę, była Belieberką.
Widziała jednocześnie, że Ross zrobił się trochę zazdrosny.
 
* * * Perspektywa Rossa * * *

"Zabiję tego debila, już prawieTO się stało, już prawie ją całowałem... a on....
WRR! Dupek ! Nigdy go nie lubiłem, a teraz to przesadził na maksa!
W dodatku ONA go LUBI... 
Czy ja jestem zazdrosny? Tak jestem !
I nienawidzę siebie za to!
Jak teraz on mi ją... odbije...
NIE wypluj te myśli! 
Wyrzuć je ! 
MUSZĘ ją jakoś od niego odciągnąć !"

* * *

- Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli... - zaczęła dziewczyna
- Jeśli? - spytał
- Pójdę zrobić sobie z nim zdjęcie - wskazała głową w stronę wychodzącego z wody Justina Biebera.
- Hmm, nie skąd - odparł, ale w jego głosie słychać było lekką irytację
- No już... nie złość się ! Zaraz wrócę - odpowiedziała Justine, sięgając z torebki po swój aparat.


Hej kochani! Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za to, że miałam napisać dużo wcześniej, ale jednak piszę dopiero teraz ;) Poza tym mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za lekkie zamieszanie w opowiadaniu :P
Nie może być za słodko - musiałam dodać coś co lekko namiesza w raju :D
Mam nadzieję że Wam sie podoba - wszelkie komentarze i opinie są na wagę złota.
To WY mnie napędzacie do pisania - piszę dla WAS ! :)
Dziekuję, że ze mną zostaliście mimo bardzo długiej nieobecności wcześniej :)
Teraz będę już pisać cześciej.
Kocham Was ! Buziaki :*


poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 26 - Wygłupy

Justine czuła się tu... jak w domu. Choć była tu od zaledwie kilku godzin.
Podobała jej się wesoła atmosfera panująca w rodzinie Lynchów - dowcipkujący wciąż Riker, chichotająca Rydel, wciąż głodny Rocky, wesoły Ryland, oraz... idealny Ross.
Polubiła też ich rodziców - Stormie i Marka - byli bardzo ciepli i otwarci. Przyjęli ją do siebie jak kolejną córkę. Stormie wciąż szturchała, siedzacego obok niej Rylanda, mówiąc:
"Skarbie, podaj Justine trochę sałatki". "No zobacz, że dziewczyna nie ma jeszcze nałożonego steku! Podaj jej proszę!".
Dziewczyna  trudem pomieściła w żołądku te specjały, ale wszystko było tak pyszne, że nie była sobie w stanie odmówić ani kęsa.
- Smakowało ci kochanie? - spytała po skończonej kolacji Stormie
- Oh bardzo! Dziękuję ! Wszyscy jesteście tacy dla mnie mili...
- Oj, kochanie, przecież jesteś naszym gościem ! 
- Pomogę teraz pani pozmywać... - powiedziała Justine
- Jaka pani! Mów mi po imieniu kochana! Jestem Stormie!- powiedziała kobieta uśmiechając się przyjaźnie - i nie trzeba byś mi pomagała. Myślę, że teraz chciałabyś pobyć trochę z... Rossem - dodała puszczając oko.
- Ale..
- Nie ma "ale"! Ross zabierz swoją Justine - słowo "swoją" zaakcentowała dodatkowo - nad morze. A mi już tu pomoże cała reszta!
- Ale mamo! - zawył Ryland
- Kochanie ty nie musisz, bo pomagałeś mi już w sklepie ! - powiedziała Stormie - no już! Mark, Rydel, Riker, Rocky ! Zbierajcie wszystko ze stołu !
- Upiekło ci się Ross ! - krzyknął Riker, chwytając wąż do podlewania leżący na trawie, niedaleko stołu.
Rydel zauważyła to i oddaliła się na chwilę machając do Rikera.
Nagle z węża trysnęła woda, oblewając Rossa.
Rodzeństwo wybuchnęło śmiechem, czego nie można było powiedzieć o Rossie.
- Ej ! Zabiję cię ! - Ross rzucił się w stronę Rikera, który zaczął uciekać ze śmiechem, wciąz trzymająć w ręku węża ogrodowego.
- Ross ! To Rydel odkręciła wodę ! - krzyknął ze śmiechem Riker, wciąż oblewając brata, który próbował go dogonić.
Zauważył to Rocky i też zaczął gonić Rikera. Dopadł go, bo był szybszy. Wyrwał mu węża i zaczął oblewać jego i Rossa. Dostało się też Rydel, która zamilkła, by wybuchnąć za chwilę gromkim śmiechem.
- Akuku ! - to był Ryland. Stał z drugiej strony trzymając w ręku drugiego węża.
- O niee ! - zawył Riker
- Hahaha - śmiał się do rozpuku Ryland polewając wszystkich wokół, również Justine i swoich rodziców, a następnie biegnąc w kierunku basenu i wskakując o niego w ubraniu.
- Wariat ! - krzyknął za nim Ross.
- Wariatem jestem ja ! - zawył Riker rzucając się na brata, próbując go podnieść.
Widząc to Rocky zaczął mu pomagać.
Ross próbował im się wyrwać, ale nie udało mu się to i po chwili Riker i Rocky wrzucili go do basenu.
Justine i Rydel śmiały się do rozpuku.
- Was też to czeka dziewczyny ! - zawołał Riker, podbiegając do nich.
- O niee! - Rydel zaczęła uciekać, więc złapał niepodejrzewającą niczego Justine, bez trudu podniósł ją i pobiegł w stronę basenu.
- Nieee ! - krzyknęła, ale na nic to się nie zdało, bo po chwili była już w przyjemnie ciepłej wodzie.
- No chyba oszaleliście - zawołała z daleka Stormie, cicho chichotając.
Po chwili w wodzie była też Rydel, złapana przez Rocky'ego.
- No i ci moi drodzy? - zachichotał Riker, który stał na brzegu basenu.
- Hahaha a to ! - krzyknął Ellington, który pojawił się za nim niewiadomo skąd i popchnął jego oraz Rocky'ego prosto do basenu.
Wszyscy zaczęli bić mu brawo i śmiać się.
- O widzę, że macie gościa - powiedział Ellington po chwili, widząc Justine
- Czeeeść ! - przywitała się dziewczyna, wychodząc z wody
- Czy to TY? - spytał
- JA? To znaczy? - spytała ze śmiechem
- No... ta dziewczyna z internetu w której Ross...eeee.. którą Ross bardzo lubi?
- Tak, myślę, że to ja - odparła ze śmiechem Justine
- Miło mi cię poznać - powiedział Ellington - jestem Ell
- Tak wiem - wyszczerzyła zęby w niewinnym uśmiechu, nagle popychając go do wody.
- O niee ! Hahaha ! Już cie lubię ! - krzyknął Ell wpadając do wody.
Wszyscy zaczęli bić jej brawo.
Dziewczyna po chwili sama też wskoczyła do wody.



piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 25 - Chcę Ciebie

Trzymał ją w objęciach nie mając ochoty puścić. Wreszcie była tak blisko.... na wyciągnięcie ręki...
- Hej nie migdalcie się ! - do pokoju wpadł Riker, przerywając nagle ich romatyczną chwilę.
- Riker ! - wykrzyknął Ross, lekko podirytowany, na co Justine zaczęła się śmiać.
- No co ! Jestem głodny - wyszczerzył zęby Riker.
- Już dobrze, szybko się odświeżę i idę na dół - speszyła się Justine
- Nie nie... ja cię absolutnie nie poganiam, kochanieńka - odparł starszy brat Rossa, posyłając dziewczynie uśmiech.
Justine zamknęła za sobą drzwi łazienki i zdejmując szybko ubrania, od razu wskoczyła pod strumień wody, który przyniósł jej niesamowitą ulgę, zmywając zmęczenie po podróży.
Miała ochotę tańczyć, śpiewać... była PRZY NIM !
Nie mogła wciąż w to uwierzyć.
Wychodząc spot prysznica, wybrała szybko numer do mamy.
- Halo? Już jesteś? - spytała lekko zaniepokojonym głosem Joanna
- Tak mamo, doleciałam szczęśliwie
- Cieszę się... już się martwiliśmy bo nie dawałaś znać
- Wiem, przepraszam. Ale wiesz jak to jest, musiałam poznać całą rodzinę... no i wiesz przywitać się z Rossem... teraz zbieram się na obiad...
- Ojej i jacy oni są?
- Są wspaniali, przyjęli mnie jak córkę
- Tylko niech mi cię nie ukradną !
- Spokojnie, nie ukradną - odparła rozmarzonym głosem Justine
- Hmm... ale ktoś inny chyba już ukradł ? - spytała Joanna
- Hmmm... - zamyśliła się dziewczyna - chyba tak....
Po krótkiej rozmowie z mamą, Justine postanowiła zadzwonić jeszcze do swojej przyjaciółki Martiny.
- No kochana, już myślałam, że nie doleciałaś ! Albo że przeleciałaś hehehehe - zażartowała w swoim stylu dziewczyna
- Wybacz, ale sama rozumiesz - odparła Justine - miałam tyle wrażeń...
- No i jaki on jest, mów!
- Jest.... wysoki, przystojny.... pięknie pachnie... ma miękką skórę, jest męski, ma boskie mięśnie....
- Jezu dziewczyno! Ogarnij już się! Bo nie wrócisz mi do Polski!
- Hmmm.... - zamyśliła się Justine
- No ja wiem, pewnie teraz nie myślisz o tym... ale wiedz że ci nie dam tam zostać... chyba że mnie przechowasz tam w Stanach - zaśmiała się Martina
- No jasne ! Kochana... kończę, rodzinka Lynchów czeka na mnie z obiadem
- Jezu jakie to słodkie... dobrze kochana leć ! Buziaki ! I musisz mi wszystko opowiadać ze szczegółami!
- Dobrze Martuś ! 
Dziewczyny rozłączyły się, a Justine szybko nałożyła delikatny makijaż, założyła letnią błękitną sukienkę i zbiegła po schodach na dół.
Jej stopy dotknęły delikatnej, miękkiej trawy gdy tylko przekroczyła próg domu, wchodząc do ogrodu.
Odetchnęła pełną piersią Kalifornijskim powietrzem... czuła się tu... jak w domu. Mimo, że była tu od zaledwie dwóch godzin.
Gdy dotarła do dużego dębowego stołu, wokół którego krzątała się większośc rodziny Lynchów, jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Rossa.
Zobaczyła jego uśmiech i przysiadła się obok niego.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przekładając spadający jej na czoło kosmyk włosów za ucho.
- Dziękuję - odpowiedziała, czumąc jak po plecach przeszywa ją dreszcz...
- Co ty na to byśmy pojechali po obiedzie na plażę? Umiesz surfować? - spytał
- Nie... nie umiem - odpała ze smutkiem
- Nie martw się, na tych falach to łatwe, nauczę cię - powiedział.
Miała ochotę zacząć go całować już teraz.
Był idealny...



Kochani ! 
Wiem, że już tak daaaaawno temu nic nie pisałam, ale po pierwsze - nie miałam weny, 
po drugie - nie miałam czasu.
Mam głupie zmiany w pracy, wracam do domu i odsypiam...
Tak więc teraz obiecuję, że będę pisać często ! Tak czesto jak się to da !
Kochani, mam taką wielką wenę po koncercie... i mam depresje jednocześnie pomieszaną z radością, bo... byłam tam, widziałam ICH i JEGO! <3 Ale to już koniec... i teraz liczę, że przyjadą znowu... ale jednak ja mogłabym na tym koncercie spędzić całe życie bo było IDEALNIE !
KOCHAM ICH !
KOCHAM R5 !
KOCHAM ROSSA !
BOŻE JAKI ON JEST PRZYSTOJNY, PIĘKNY, BOSKI !
Pisałam ten rozdział na blogu i prawie płakałam, że to co opisuję nie jest prawdą, bo byłam tak blisko niego na koncercie, a jednak... nie mogłam z nim pogadać, poznać go osobiście...
Ale i tak się tak bardzo cieszę, że tam byłam!
Kochani dajcie mi otuchę komentując <3
Kocham Was!

UWAGA !

KOCHANI !


Blog powraca !
Mam teraz czas, więc będę kontunuowała opowiadanie :)
Zwłaszcza, że jesteśmy teraz w pokoncertowych nastrojach ! ;)
Jak wrażenia?
Byliście?


Ja byłam... i było IDEALNIE !