środa, 19 marca 2014

Rozdział 31 - Bajka

Justine obudziła się z dziwnym wrażeniem, nie wiedząc do końca gdzie się znajduje.
Przetarła trzykrotnie oczy, patrzac w sufit.
Dopiero widząc kalifornijskie słońce za oknem, zdała sobie sprawę, gdzie jest.
Tak... to nie był sen.
Była tu.
Była w USA.
Z Rossem...
Wstała i wyszła na balkon.
Rozgrzane od słońca kafelki miło grzały jej bose stopy.
Czuła się jak w raju.
Na dole, w ogrodzie krzątał się Mark Lynch. Z kuchni dochodziły odgłosy Stormie i Rydel.
Nagle poczuła jak ktoś łapie ją z tyłu i zakrywa jej oczy dłońcmi.
- Zgadnij kto to? - usłyszała głos Rossa, który pocałował ją w szyję.
- Ross ! No wiesz, tak bez pukania ? - zachichotała.
- No wiesz, myślałem, że mogę - wyszczerzył zęby
- Pewnie, że możesz - odwzajemniła pocałunek.
-Jeśli masz ochotę na śniadanie, to chodź na dół.
Zeszli razem po schodach trzymając się za ręce.
Kiedy przechodzili obok grającego na PlayStation Rikera, ten podniósł kciuk w górę i wyszczerzył żęby.
- Oh cześć kochana - zaszczebiotała Stormie - siadaj, siadaj. I częstuj się.
Na stole przygotowane było iście królewskie śniadanie, Bagietki, jeszcze ciepłe bułeczki, warzywa i owoce, sery, różne rodzaje płatków... Można by tak wyliczać w nieskończoność.
Justine nałożyła sobie kilka rzeczy i zaczęła jeść, czując że ta sielanka mogłaby się nigdy nie kończyć.
- Jedziecie dziś na zakupy? - spytała Stormie, nalewając Justine kawy.
- Tak... musimy się obkupić na Galę - odparła ze śmiechem Rydel.
Po śniadaniu Justine poszła wziąc szybki prysznic, pomalowała się i ubrała.
- Gotowa? - spytał Ross, otwierając przed nią drzwi auta.
- Tak... a gdzie reszta? - spytała rozglądając się.
- Już pojechali, a ja powiedziałem im że dołączymy później. Z resztą i tak nie zmieścili byśmy się wszyscy do jednego auta.
Odjechali z piskiem opon, na co Mark ze śmiechem pokiwał w stronę Rossa palcem i skierował w stronę auta strumień wody z węża ogrodowego. Nie mógł ich jednak dosięgnąć, bo byli za daleko.
Wiatr rozwiewał ich włosy, a słońce przyjemnie opalało ich twarze.
Justine wpatrywała się na kraiobrazy. Gdy wyjechali z willowej uliczki, jej oczom ukazał się klif a pod nim ocean...
Kiedy stanęli na czerwonym świetle, dziewczyna kątem oka zauważyła, że Ross wpatruje się w nią.
- Na co tak patrzysz? - spytała uśmiechając się.
- Na ciebie... - odparł - moja ślicznotko.
Pocałowała go, jeden raz i drugi... Nagle zaczłęy na nich trąbić samochody, bo zapaliło się już zielone światło.
Po kilkunastu minutach jazdy dotarli na miejsce. Ross zaparkował auto i swoim zwyczajem wyskoczył z kabrioleta górą.
Justine rozejrzała się. Ulica była cała zapełniona butkiami projektantów, sklepami z biżuterią i butami... istny raj na ziemi. Jednocześnie pomyślała sobie, że może nie powinna "naciągać" Rossa na takie zakupy.
- Wiem co myślisz - powiedział chłopak, patrząc na nią i obejmując - chcę dla ciebie kupić taką sukienkę jaką będziesz chciała. Więc niczym się nie martw.
Weszli do pierwszego sklepu.
W środku pachniało luksusem. Justine czuła się trochę głupio, bo zwykle robiła zakupy w sieciówkach.
-  Może ta? - spytał ze śmiechem Ross, pokazując jej ultrakrótką mini w lamparcie centki.
- O nie! - zachichotała - Nigdy w życiu!
- Powiem szczerze, że nic mi się tu jakoś nie podoba.... to znaczy - spojrzała na sprzedawczynię, która udawała że nie słyszy ich rozmowy, ale lekko zmarszczyła czoło - hmm... nie mój styl - wyszczerzyła zęby.
- To chodźmy do następnego - Ross złapał ją za rękę - Nie martw się, jestem przyzwyczajony do zakupów z Rydel - dodał, rozwiewając wątpliwości dziewczyny, że wybrzydza.
Obeszli tak kilka sklepów, ale Justine nie mogła nic wybrać.
W końcu po godzinie weszli do kolejnego sklepu i dziewczyna od razu zwróciła uwagę na długą czerwoną suknię bez ramion, z rozcięciem na udzie.
- Ross...
- Oho, chyba znalazłaś wreszcie idelaną sukienkę?
- Przymierzam! - odparła wpadajac za kotarę.Po chwili dziewczyna wyszła z przymierzalni, mając na sobie czerwoną, długą sukienkę.
Ross spojrzał na nią i nic nie mówił.
- I jak? - spytała, obracając się.
- Wyglądasz pięknie... - powiedział w końcu, patrząc na nią z podziwem.
Dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go w usta.
- Wybierz sobie jeszcze do niej buty - dodał po chwili.
Justine przymierzyła wysokie, czarne sandały na obcasie.
Wyglądała obłędnie i tak się czuła.
Jak gwiazda.
I wreszcie to uczucie - że ona jest zwykłą dziewczyną i nie pasuje do "gwiazdora" znikło całkowicie.
Czuła się wspaniale.
- Kochanie, wyglądasz idealnie - powiedział Ross, patrząc na nią - bierzemy to.
Po chwili wychodzili ze sklepu, a Ross niósł dwie wielkie torby.
Kiedy pchnął drzwi, by przepuścić przed sobą Justine, mignęły przed nimi światła fleszy.
- Papparazzi... - odparł Ross, patrząc na Justine.
- Tak po prostu tam wyjdziemy? - spojrzała na niego pytająco.
- Tak... no chyba, że się mnie wstydzisz - odparł ze śmiechem.
- Chyba oszalałeś ! - odparła.
Wyszli w tłum fotoreporterów, którzy zaczęli jak oszaleli robić im zdjęcia.
I wtedy Justine objęła go mocno i pocałowała.
- Niech cały świat wie, że jesteś tylko mój - powiedziała do niego.



Kochani mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Mam nadzieję, że nie zanudzam Was tą "bajką" , bo wszystko jest tak piękne ;)
Ale niedługo Gala więc może tam będzie jakaś intryga ;)