czwartek, 3 października 2013

Rozdział 20 - Procedury

Lecę do Stanów, lecę do STANÓW!!! AAAA !” Justine krzyczała do siebie w myślach, nie mogąc się opanować z radości. Ross zaprosił ją do siebie, musiała tylko załatwić wizę, zarezerwować lot i… wpaść w jego ramiona….
- Martina, nie uwierzysz ! – dziewczyna zadzwoniła do swojej przyjaciółki
- No co się stało? Sądząc po głosie… coś dobrego?
- Taaak ! Ross ZAPROSIŁ MNIE DO STANÓW!
- Coo? Poważnie?
- Taaak! Świetnie, nie?
- Boże ! To wspaniale ! Spełni się twoje marzenie !
- Taaak !
Justine wbiegła jak oparzona do pokoju włączając komputer. Szybko wyszukała w internecie potrzebne informacje.
- Wypełniam właśnie potrzebne formularze, by dostać wizę ! J - napisała Rossowi na Facebooku
- To świetnie ! Oby szybko ci ją przyznali ! – odpisał jej chłopak
- Taaak ! Już im wysłałam przelew!  Teraz muszę poczekać aż wyznaczą mi spotkanie z konsulem… Nieźle ! Ciekawe o co zamierza mnie tam pytać !
- Na pewno o nic strasznego, chyba że coś nabroiłaś – zaśmiał się Ross
* * *
Minęły dwa tygodnie. Justine kilka dni wcześniej otrzymała informację o terminie spotkania z konsulem, które miało się odbyć już dziś.
 Rankiem udała się prosto na dworzec Łódź Kaliska, by wyjechać do Warszawy. Czuła podekscytowanie i radość. Jadąc powolnym pociągiem, przyglądała się polnym krajobrazom, a w uszach brzmiały jej dźwięki R5. Po około dwóch godzinach podróży dziewczyna lekko zaspana wysiadła na stacji Warszawa Centralna i poszła prosto na postój taksówek.
- Poproszę do ambasady Stanów Zjednoczonych – zamówiła kurs, siadając na tylnym siedzeniu wygodnego Audi. Była to miła odmiana po klekoczącym i stukającym pociągu.
- Kolejna wylatuje? – spytał taksówkarz, spoglądając na Justine w lusterku.
- Tak, ale nie do pracy
- Na wakacje? Trochę chyba wcześnie, mamy dopiero listopad
- Tak… ale jadę do mojego… chłopaka! – wypaliła Justine, sama nie wiedząc czemu. Przecież nie byli jeszcze z Rossem oficjalnie parą. Choć czuła, że niedługo mogą być.
Kiedy dotarli pod ambasadę dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy wręczyła kierowcy banknot i wysiadła z taksówki.
- Dzień dobry, ja w sprawie wizy, gdzie mam się udać ? – spytała recepcjonistę który siedział za biurkiem, w hallu wielkiego gmachu.
- Trzecie piętro i potem skręci pani w lewo, pokój 203 – odparł znudzony mężczyzna
- Dziękuję bardzo! – Justine pobiegła we wskazanym kierunki i z bijącym sercem pchnęła drzwi pokoju 230. Przed oczami ukazał jej się spory tłum ludzi czekających na swoją kolej.
- Chciałabym wypełnić wniosek o wizę i złożyć dokumenty – powiedziała do wolnej kobiety przy okienku z napisem „Informacja”
- Wnioski leżą przy okienku numer 1, proszę wypełnić czytelnie ! – odparła miła pracownica – jak pani skończy, to proszę poczekać na swoją kolej na rozmowę do konsula.
- Dobrze, dziękuję !
Justine szybko wypełniła i złożyła potrzebne papiery. Teraz trzeba było czekać na rozmowę. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, ale nie bała się. Czuła się tak, jakby już miała wizę i bilet do USA. To było cudowne uczucie.
- Teraz pani kolej – szepnęła jakaś młoda dziewczyna, do zamyślonej Justine, która omal nie przegapiła swojej kolejki
- Oh dziękuję pani !  - odparła, wchodząc do gabinetu konsula.
Rozmowa przebiegała gładko i spokojnie. Znudzony starszy pan, który piastował urząd konsula, zadał jej kilka formalnych pytań. Czy była karana, czy nadużywa alkoholu, lub leczyła się psychiatrycznie. Czy pochodzi z patologicznej rodziny i jaki ma stosunek do Stanów Zjednoczonych i różnic kulturowych. Justine odpowiedziała na wszystko pewnym głosem, czując że ma wizę w kieszeni.
- Dziękuję pani, za dwa tygodnie proszę spodziewać się odpowiedzi – odparł konsul
- Dziękuję, do widzenia !
Justine szczęśliwa wybiegła z wielkiego gmachu ambasady USA i od razu wykręciła numer do Rossa
- Hallloooo? – krzyknęła rozdarowana
- Taaak? – odpowiedział jej cichy głos
- Jestem w Warszawie ! Właśnie byłam u konsula ! Teraz dwa tygodnie czekania i… przylecę !
- Super ! – odparł Ross – ale znowu mnie obudziłaś. Chyba nigdy nie zapamiętasz o różnicach czasowych – zaśmiał się
- Ojej przepraszam !
- Nie szkodzi, już się do tego przyzwyczaiłem - roześmiał się Ross
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, a potem jako, że Justine miała jeszcze trochę czasu, a dzień był wyjątkowo piękny, tak jakby niebiosa cieszyły się wraz z nią, postanowiła jeszcze przejść się po Warszawie.
Po zakupach w Złotych Tarasach, usiadła w Hard Rock Cafe i wpatrując się w gitarę Johna Lennona, wiszącą nad jej głową, zamówiła burgera z kozim serem i szpinakiem.
Siedziała tak i wyobrażała się, jak to będzie gdy spotkają się z Rossem. Zastanawiała się co zrobi jak zobaczy go pierwszy raz na żywo i wymyślała różne scenariusze.
Wpadnę mu w ramiona… albo nie… pocałuję w policzek… NIE! Uścisnę dłoń...” sama nie wiedziała jak powinna się zachować… ale i tak wiedziała że będzie to najcudowniejsza chwila jej życia.



Kochani ! Wybaczcie, że tak długo nic nie pisałam, ale praca…praca…praca i nie miałam siły !
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze wchodzi na mojego bloga i że udowodnicie to komentując post J
A za wytrwałość mam dla Was niespodziankę – mianowicie – śnił mi się Ross! J I chciałam Wam opisać ten sen J

„Była piękna pogoda, leżałam na plaży, a słońce przyjemnie grzało moją skórę. Morze szumiało uspokajająco, a ja słuchałam dalekich krzyków mew. Nagle mój spokój zakłócił jakiś chłopak który biegł nie patrząc, że wrzuca leżącym osobom piasek w oczy.
-Hej co robisz? – krzyknęłam zdenerwowana
- Sorry, ale tam jest koncert tego kolesia z R5! – usłyszałam stłumiony krzyk zdyszanego winowajcy, który wrzucił piasek w moje oczy
- Co ty powiedziałeś?
- R5 ! Tam za wydmą ! – odkrzyknął i tyle go widziałam
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. R5 ? Co mieliby tu robić. Ale byłam zbyt ciekawa, więc poszłam we wskazanym kierunku za wydmę… i faktycznie, zebrał się tam spory tłum ludzi, rozłożona była scena i słychać było dźwięki muzyki… Utworu R5!
Serce zaczęło walić mi jak szalone
- Czy on tam naprawdę jest? – zastanawiałam się i zaczęłam przepychać się przez tłum do przodu. Udało mi się z trudem dostać pod samą scenę… i zobaczyłam …. JEGO
ROSSA LYNCHA!
- O mój BOŻE ! ROSS ! – zaczęłam piszczeć i krzyczeć jak szalona, a Ross śpiewał i grał… to było niesamowite, cudowne… praktycznie nierealne… a jednak działo się !
Piszczałam chyba najgłośniej ze wszystkich z zebranego tłumu. Ross odłożył na chwilę gitarę i zaczął coś mówić do swojej widowni, ale ja na to nie zważając piszczałam dalej. Zrobiło się cicho, a ja dalej piszczałam, krzyczałam „ROSS I LOVE YOU!”.
Ross spojrzał na mnie i się uśmiechnął
- You are big fan ! – krzyknął patrząc prosto na mnie
- Yeah I LOVE YOU! – krzyczała, a on zaczął się śmiać i podszedł blisko, by podać mi rękę, tak abym mogła wejść na scenę
Gdy tylko zdałam sobie sprawę, że jestem TAK BLISKO NIEGO… wpadłam mu w ramiona…
A on się zaśmiał i spojrzał mi w oczy… ta chwila trwała wieczność… a potem mnie pocałował….”

I to był mój sen… był BARDZO realistyczny… i dzięki niemu miałam wenę na kolejny rozdział J Już niedługo dojdzie do spotkania Rossa i Justine w USA! Co sądzicie? Jak będzie Waszym zdaniem ono wyglądać?
Na deser mam jeszcze jedną niespodziankę, jako że tak długo mnie nie było na blogu J
Napiszę Wam historyjkę którą sobie wyobrażałam, jadąc pociągiem J
Inna historyjka o mnie i Rossie :P
Oto ona:

„Byłam na koncercie R5, nie ważne gdzie…ważne że stałam pod samą sceną… i byłam TAK BLISKO ! Było idealnie, nieziemskie show, wspaniałe piosenki… no i Ross… w skąpej koszulce… jego mięśnie doprowadzały mnie do szaleństwa ! Chciałam ich dotknąć !
Machałam do niego, ale nie dostrzegał mnie… tłum był przecież ogromny… wszędzie pełno piszczących dziewczyn… Prawie jak w latach 60tych na koncertach Beatlesów, tylko muzyka inna ;)
Pamiętam to jakby działo się chwilę temu… R5 grali wtedy utwór „It’s me, it’s you”… i wtedy… Ross spojrzał na mnie… spojrzał prosto w moje oczy… I trwało to dłużej niż normalne, zwyczajne spojrzenie. Nie omiótł mnie wzrokiem, lecz spojrzał bardzo głęboko w moje oczy…
A ja zastygłam… patrząc na niego…
On uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam ten uśmiech…
Nie wierzyłam. Czy to się dzieje naprawdę? A może nie na mnie patrzył? Rozejrzałam się szybko wokół. Dziewczyny krzyczały „Spojrzał na mnie !” Ale ja CZUŁAM, że on nie patrzył na nie… tylko na mnie…
Ross odbiegł na środek sceny, ale po chwili wrócił i znowu się do mnie uśmiechnął.
To było przeszywające. I piękne.
Czułam jak motylki latają mi po całym ciele i oblewa mnie gorąca fala…
Ross jeszcze dwa razy podbiegł w miejsce gdzie stałam, patrząc na mnie i się uśmiechając…
A ja byłam już PEWNA, że patrzył na mnie. Dziewczyny obok mnie starały się zepchnąć mnie w inne miejsce, ale ja stałam twardo. Nie dałam się.
Pod koniec piosenki Ross podbiegł dokładnie do miejsca gdzie stałam i nachylił się do tłumu. Patrzył prosto na mnie i podał mi rękę.
- Jak masz na imię ? – spytał mnie, a dziewczyny wokół zaczęły gorączkowo piszczeć
Każda chciała być teraz na moim miejscu.
- Justine – odpowiedziałam drżącym głosem
- Cześć, jestem Ross – odparł z rozbrajającym uśmiechem, a ja wybuchłam śmiechem
- Powiedz mi jaka jest twoja ulubiona piosenka?- spytał mnie, nachylając się w moją stronę
- „Crazy for you” ! – wypaliłam
- Świetny wybór ! – odparł – w takim razie zagramy „Crazy for you”, a ja zapraszam cię na scenę ! – mówiąc to rzucił spojrzenie w kierunku ochroniarzy, pokazując im by pomogli mi dostać się na górę
Przysadzisty ochroniarz pomógł mi wspiąć się na scenę, a Ross podtrzymywał mnie z przodu. Gdy tylko dostałam się obok niego, przytuliłam go… nie mogłam się powstrzymać.
A on… wziął mnie za rękę i poprowadził na sam środek sceny. Światła zgasły na chwilę, a on mocniej uścisnął moją dłoń. Czułam się cudownie… a serce waliło mi jak oszalałe.
Nagle wszystkie światła rozbłysły i zabrzmiały pierwsze takty piosenki „Crazy for You”.
Ross pociągnął mnie lekko i zaczął prowadzić mnie w tańcu.
Czułam się niesamowicie pewnie w jego ramionach. Miał świetne poczucie rytmu…
W refrenie zbliżył się do mnie, tak że czułam zapach jego ciała i lekko wilgotną koszulkę. Objął mnie i zaczął śpiewać, patrząc prosto w moje oczy… A ja czułam, że … śpiewa to tylko dla mnie…
Patrzyłam na niego urzeczona…
Nie wiem jak to się stało ale piosenka skończyła się dla mnie bardzo szybko… Pamiętam tylko ukradkowe, zaciekawione spojrzenia Rydel i uśmiechy Rocky’ego…
Światła zgasły, a ja poczułam uścisk dłoni Rossa i to że pociągnął mnie za sobą. Trafiliśmy do przejścia za sceną.
- Mam dosłownie 10 sekund zanim zacznie się kolejna piosenka… - powiedział bardzo szybko – czy spotkasz się ze mną po koncercie? – spojrzał na mnie, a ja zauważyłam, że się zarumienił
- Oczywiście, że tak ! – odparłam, a on mnie objął
- Przyjdzie tu zaraz ochroniarz, zaprowadzi cię na sektor dla vipów. A potem przyjdę po ciebie… poczekasz na mnie?
- Poczekam – uśmiechnęłam się
Ross odbiegł szybko i po chwili usłyszałam stłumione dźwięki piosenki „Illusion”.
Ochroniarz wskazał mi drzwi prowadzące do specjalnego sektory dla vipów. Był on przy samej scenie, ale oddzielony od Golden Circle. Zauważyłam, że siedzi tu kilka znanych osób.
Jedna z dziewczyn widząc mnie podeszła i spytała:
-Hej, to ty byłaś na scenie
Odpowiedziałam jej, że tak, a ona mnie przytuliła.
Złapałam spojrzenie Rossa ze sceny i musiałam się uszczypnąć, żeby przekonać się, że nie był to sen. To działo się naprawdę. „

KONIEC :D

Mam nadzieję, że się podobało hihi :D