Czytasz na własną odpowiedzialność !
Jeśli masz poniżej 18 lat - nie czytaj, lub czytaj na własną odpowiedzialność :D
Opowiadanie jest jakby zmodyfikowaną wersją tego co było w rozdziale o przylocie Justine do Los Angeles :)
Samolot łagodnie otarł się o rozpaloną ziemię Kalifornii.
Wychodziłam z niego czując kołatanie serca - z radości i z nerwów.
Bo co jeśli on nie przyjdzie?
Albo nie spodobam mu się na żywo?
Hala przylotów powoli wyłaniała się zza niskiego korytarza, którym podążałam.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to oślepiający blask ciepłego popołudniowego słońca i ogromny tłum ludzi.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu blondwłosego chłopaka.
Dostrzegłam go po dłuższej chwili, a nasze spojrzenia się spotkały.
Uśmiechnął się do mnie, a ja zaczęłam biec... i wpadłam mu w ramiona., wdychając zapach jego ciała i perfum... czując na policzku jego ciepłą skórę i delikatnie drapiącą męską twarz...
Minęło 5 lub 10 minut nim zdałam sobie sprawę, że nic mu nie powiedziałam.
- Cześć Ross - wydusiłam z głębi gardła, bo głos mi się łamał.
- Cześć - nachylił się chcąc mnie pocałować.
W jego spojrzeniu widziałam to jak bardzo mu się podobam.
Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować.
On złapał mnie mocno i wbił się we mnie ustami.
Nie zwracaliśmy na nic uwagi - nawet na to, że jutro będą o nas pewnie pisać we wszystkich gazetach.
- Chodź - Ross chwycił mnie za rękę - za długo na ciebie czekałem.
Poszłam za nim, czując niezdrowe podniecenie.
Jego zapach był jak afrodyzjak.
Przed wejściem do sali przylotów stał zaparkowany czerwony cadillac.
Ross wiedział co lubię.
- Niemal bym zapomniał - powiedział, podając mi wielki bukiet róż, który wcześniej leżał na tylnim siedzeniu.
Otworzył mi drzwi i schował walizkę do bagażnika, a następnie wskoczył górą na siedzenie kierowcy.
Spojrzałam na niego, a on chwycił moją twarz, przyciągając do siebie i pocałował.
Pojechaliśmy w góry, skąd roztaczał się najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam.
Wysiadłam by rozprostować nogi, a Ross z uśmiechem złapał mnie za rękę.
- Masz ochotę popływać?
- Ohh...tak - odrzekłam
- Zaprowadzę cię gdzieś - powiedział.
Po chwili moim oczom ukazała się niecka zalana wodą, z malutką całkowicie pustą plażą.
- Jej... ale tutaj pięknie - wyszeptałam, zdając sobie sprawę że by rozumieć się z chłopakiem który mi towarzyszył, nie potrzebowałam nawet słów. Czułam, że znam go od dawna. Byliśmy sobą tak zafascynowani, że nie chcąc psuć tych chwil nie wymawialiśmy zbyt wielu słów, lecz używaliśmy języka ciała.
- Nikt tu nas nie zobaczy? - spytałam
- Nie - roześmiał się Ross - kupiliśmy to miejsce, nikt tu nie wejdzie.
Rozebraliśmy się do naga, a więc mogłam zobaczyć jego męskość, która na widok mojego nagiego ciała poderwała się do góry.
Trzymając się za ręce weszliśmy do ciepłej wody.
Z ulgą zanurzyłam się cała w chłodnej substancji.
Gdy się wynurzyłam, poczułam, że ktoś mnie dotyka po plecach i biodrach.
Otworzyłam oczy...
- Już nie mogę dłużej... - powiedział Ross, całując mnie. Podniósł mnie i położył na brzegu, a ja objęłam jego kark ramieniem, a drugą ręką gładziłam jego mokre ciało.
- O tak... - wyszeptałam, gdy jednym mocnym ruchem wszedł we mnie. Nie potrzebowałam żadnej gry wstępnej. On mnie tak nakręcał ! Niemal natychmiast odpłynęłam, jęcząc głośno, co sprawiało mu wyraźną przyjemność,
- Ohh tak - pojękiwałam, czując jak porusza się we mnie.
Po chwili zapragnęłam go ujeżdżać.
Zmieniłam więc pozycję, tak, że ja byłam na górze, co bardzo mu się spodobało.
- Ohh - jęknął, łapiąc mnie za piersi i bawiąc się nimi, a ja poruszałam biodrami coraz szybciej, powodując coraz większą rozkosz dla mnie i dla niego.
- Ohhh ! Taaak ! - jęknęłam czując jak ogromny orgazm przeszywa całe moje ciało.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze szczytowaliśmu jednocześnie.
Pocałował mnie , a ja przywarłam do niego mokrym ciałem.
Zaczął gładzić mnie po plecach i wilgotnych włosach, a kalifornijskie słońce pieściło nasze błyszczące od kropelek wody ciała.
No więc... mam nadzieję, że się podobało... :P