- Kochanie, jeszcze wcześnie - zamruczał, obejmując ją.
Dziewczyna miała masę myśli kłębiących jej się w głowie.
Zrobili to, wreszcie... a jednocześnie... trochę się wystraszyła.
Przecież nie będzie tu wiecznie.
W końcu będzie musiała wylecieć z USA.
A przez te kilka dni zdążyła go pokochać tak jak nie kochała jeszcze nikogo.
Zanim go zobaczyła na żywo, podobał jej się, kochała go... ale inaczej, nie tak jak teraz.
Teraz czuła miłość całym sercem i nie wyobrażała sobie, że kiedyś ma stąd odjechać.
- O czym myślisz? - Ross otworzył oczy i spojrzał na nią z czułością.
- O tym, że chciałabym zostać przy Tobie na zawsze... - odparła z nagłym przypływem szczerości, zanim zdążyła się powstrzymać.
Chłopak objął ją i odparł:
- I zostaniesz. Bo ja też tego pragnę.
Leżeli tak przytuleni do siebie.
Justine czuła się szczęśliwa i niepokojące myśli zaczęły ją opuszczać. Rozluźniła się, ciesząc tą chwilą.
- Trochę się stresuję tą galą... nie wiem czy sobie poradzę - powiedziała w końcu.
- Nie masz czym, uwierz to nic takiego.
- Ale wiesz... pierwszy raz będę na takim wydarzeniu.... tyle gwiazd w jednym miejscu, wszscy będą robić zdjęcia...
- Będę przy tobie, poradzisz sobie. Wszyscy będą tobą zachwyceni, zobaczysz.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Justine spojrzała przerażonymi oczami w stronę Rossa. Nie była przygotowana na to, by ktoś zobaczył ich razem w łóżku.
Zwłaszcza rodzice Rossa.
- Proszę! - zawołał chłopak, zanim zdążyła zaprotestować. Miała ochotę zakryć się kołdrą i udawać, że jej nie ma. Ross zaśmiał się i ją objął.
Do pokoju wparadowała ubrana w piżamę Rydel.
- Mama mówi, że... o! O soooorryy! - dodała widząc zakłopotaną minę Justine - nie wiedziałam, że wy... eee... no w każdym razie mama mówi, że na 16 mamy być gotowi. To paa! - zamknęła za sobą drzwi z chichotem.
- Boże! - Justine rzuciła w Rossa poduszką - myślałam, że się spalę ze wstydu!
- A co wstydzisz się mnie? - chłopak zachichotał.
- Nie, ale wiesz że mnie krępują takie rzeczy! A gdyby to była twoja mama? Albo tata?
- Przecież wiedzą, że jesteśmy dorośli... i że mamy swoje potrzeby. Poza tym wiedzą, że się kochamy! Nie sądziłaś chyba że ci pozwolę spać ciągle w osobnym pokoju! - zaśmiał się, łaskocząc ją.
- No już dobrze, dobrze... - zaśmiała się, wstając - idę się odświerzyć - dodała, wychodząc do łazienki.
Wchodząc pod gorący strumień wody (mimo upału na zewnątrz Justine uwielbiała kąpać się w bardzo gorącej wodzie), nie usłyszała że ktoś stoi za nią. Poczuła na biodrach dotyk czyichś dłoni. Odwróciła się szybko. To był Ross. Stał za nią, zupełnie nagi, z nabrzmiałą męskością. Objął ją od tyłu, całując po szyi. Razem weszli pod strumień wody, całując się namiętnie.
Woda spływała po ich mokrych ciałach, a oni kochali się na stojąco.
- Mmm myślisz, że możesz sobie tak paradować nago po sypialni i nie spowodować, że będę miał zaraz ochotę? - po wszystkim, chłopak wyszeptał jej te słowa do ucha, całując ją jednocześnie po mokrym ciele, na co Justine zaśmiała się i odwzajemniła jego pocałunki.
Nie mogła przestać na niego patrzeć... Jego mokre, umięśnione ciało, jego blond czupryna, jego oczy... Miała ochotę podziwiać go jak rzeźbę greckiego bożka...
- Nie mam nic przeciwko - wyszeptała, oplatając go, tak że przywarł do niej mokrym ciałem.
Po wszystkim zeszli na dół, do hotelowej restauracji, zjeść późne śniadanie.
- A gdzie wszyscy? - spytała dziewczyna.
- Nie mam pojęcia, ale Rydel chyba poszła z mamą do kosmetyczki... mówiła, że chce coś zrobić z włosami.
- Czyli do 16 mamy czas dla siebie?
- Tak - odparł chłopak - masz ochotę coś porobić? - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Hmm... zobaczymy... na razie mam ochotę napić się czegoś mocniejszego, bo znowu zaczęłam myśleć o tej gali i czuć tremę.
- Zrobię ci rozluźniający masaż i zamówię do pokoju szampana, co ty na to?
- Bomba! Pasuje mi.
Po śniadaniu Justine wyszła na dwór do hotelowego basenu. Miała ochotę popływać, co bardzo lubiła.
Ross poszedł poskakać z trampoliny, która była bardzo wysoka. Dziewczyna nie odważyła się tam wejść, ponieważ miała lęk wysokości.
- No dalej, chociaż spróbuj! - krzyknął Ross, skacząc z wysoka do wody.
- Nie ma mowy - odkrzyknęła dziewczyna, odłaniając się przed chluśnięciem wody.
Po jakimś czasie wrócili do pokoju.
Ross zgodnie z obietnicą zamówił szampana, który czekał już na stoliku, wraz z truskawkami.
- Mmm... to jeszcze masażyk - powiedziała dziewczyna, układając się na łóżku i patrząc jak chłopak nalewa jej i sobie alkohol.
Podał jej kieliszek i usiadł przy niej, masując jej kark.
- Mmmm jak przyjemnie.... - dziewczyna zamknęła oczy, upijając łyk szampana i rozkoszując się dotykiem dłoni chłopaka.
- Ale jesteś spięta...
- Mówiłam to ta gala. Mam tremę.
- Nie miej - cmoknął ją w plecy.
Kiedy butelka była już w połowie opróżniona, dziewczyna wstała i zaczęła grzebać w swojej kosmetyczce.
- Muszę się zacząć powoli szykować, bo jak się upiję to się nie pomaluję - zaśmiała się.
- Dobrze - odparł Ross - choć dla mnie nie musisz się malować, wyglądasz przepięknie i bez makijażu.
- Och daj spokój, nie pokazałabym się tak...
Chłopak pocałował ją czule.
Dokładnie o godzinie 15.30 Justine była już pomalowana i uczesana, a Ross pomagał jej zapiąć suknię.
- Wyglądasz cudownie - odparł patrząc na jej odbicie w lustrze. Jej czerwona sukienka ponętnie opinała jej ciało.
- Ty też - powiedziała dziewczyna, przyglądając się mu. Miał na sobie białe spodnie i czarną marynarkę, a do tego czarną koszulkę, a włosy jak zwykle w lekkim nieładzie, co dodawało mu tylko uroku.
- Jeszcze tylko jedna rzecz - dodał Ross, patrząc na nią z uśmiechem, i wyciągając coś z kieszeni marynarki.
- Co takiego? - spytała dziewczyna.
- Zamknij oczy - odparł.
Dziewczyna poczuła, że Ross wkłada jej coś na szyję.
- Możesz już otworzyć - powiedział w końcu.
Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Miała na szyi piękny złoty naszyjnik.
- Och Ross... jest piękny! dziękuję! - rzuciła mu się na szyję.
Chłopak pocałował ją czule i chwycił za rękę.
- Możemy już iść, na dole czeka limuzyna.
Tak wyglądali Ross i Justine :)
Mam nadzieję, że rodział się Wam podobał :)